Menu
A+ A A-

Protest przeciw lokalizacji pomnika Sprawiedliwych Wyróżniony

Protest przeciw lokalizacji pomnika Sprawiedliwych fot.mmwarszawa.pl

Bożena Umińska-Keff i Helena Datner-Śpiewak. Kim są te panie? Pierwsza jest poetką, eseistką oraz wykładowczynią filozofii i etyki. Druga spełnia się jako historyk, socjolog i działacz społeczny. Obie łączy praca w Żydowskim Instytucie Historycznym im. Emanuela Ringelbauma.

Umińska-Keff ma duże zasługi na tzw. polu naukowym. Jest jedną z pierwszych w Polsce badaczek związków między nacjonalizmem a kulturową konstrukcją płci. Jej „Postać z cieniem. Portrety Żydówek w polskiej literaturze", to chyba najbardziej znane z dzieł tej autorki. Generalnie walczy z mizoginizmem (uprzedzenia do kobiet), homofobią oraz antysemityzmem.

„Czy Polacy są antysemitami" – taki tytuł nosi natomiast książka napisana przez drugą z pań (wraz z Ireneuszem Krzemińskim) Helenę Datner-Śpiewak, która w pewnych środowiskach również cieszyła się popularnością. Ale jest jeszcze coś, co ostatnio połączyło te dwie kobiety. Na łamach „Dziennika opinii" Krytyki Politycznej (KRYPY) wystosowały list otwarty do Komitetu Budowy Pomnika Sprawiedliwych przy Muzeum Historii Żydów Polskich (MHŻP). Wyraziły w nim „głęboki sprzeciw" wobec akcji budowy pomnika Sprawiedliwych w pobliżu Muzeum Historii Żydów Polskich. Nie są przeciwne samej idei monumentu upamiętniającego Polaków, którzy z narażeniem życia podczas wojny ratowali starszych braci w wierze lecz stanowczo protestują przeciwko jego lokalizacji. Uzasadnienie tego pomysłu jest wręcz kuriozalne:

"Postawienie pomnika Sprawiedliwych obok MHŻP to egzorcyzmowanie tej przestrzeni. Dokładniej – przeganianie z niej duchów żydowskich narracji, niewygodnych dla samopoczucia większości, po to, by w centrum umieścić narrację dominującą, zgodną z polityką historyczną i wyobrażeniami większości."

Zasada głosi, że wobec Boga i śmierci wszyscy są równi. Czym gorsza była śmierć polskiej rodziny ukrywającej Żydów od tej, która zabrała ukrywanych? Mówienie w tej sytuacji o jakiś „narracjach" czy odczuciach „niewygodnych", które pogarszają komfort psychiczny jakiejś „większości" jest po prostu wbrew judeo-chrześcijańskiej cywilizacji. To język sztucznego budowania podziałów. Nagle w pamięci potomnych jedni mają stać się lepsi, a drudzy gorsi. Jedni maja mieć prawo do pomnika w tym miejscu, drudzy nie. Te panie z łam KRYPY (Krytyki Politycznej) bez żachnięcia się przechodzą do porządku dziennego nad faktem, że obie strony często ginęły od kul z tego samego pistoletu. Taka fraza, jak cytowana wyżej nie zasługuje na inne miano, jak tylko cynicznej manipulacji w imię jakiegoś niegodnego celu. Niczym pseudo historyczna, antypolska „literatura" Jana Tomasza Grossa. Ale to niestety nie koniec.

"Ten symbol odbiera głos tysiącom istniejących żydowskich świadectw i liczniejszym jeszcze tym, które nie zostały zapisane, ponieważ ich bohaterowie nie przeżyli, i które nie są opowieścią o Sprawiedliwych, lecz o szantażach, donosach, wykorzystaniu, wyrzuceniu, wytropieniu, ograbieniu i śmierci".

Kogo maja panie na myśli pisząc o „szantażach, donosach, czy grabieżach"? Polskich szmalcowników, czy żydowskich policjantów z ghetta. Jakby panie nie wiedziały, że tchórze i świnie były po obu stronach muru. Przytaczanie tego typu argumentów w kontekście lokalizacji pomnika bohaterów odbieram jako budzącą niesmak obrzydliwość.

"Projekt lokalizacji pomnika Sprawiedliwych obok Muzeum odbieramy z przykrością jako gest zgodny z dawniejszym, diasporowym sposobem działania, gdy Żydzi byli w sytuacji pogardzanej i realnie zagrożonej mniejszości. Czuli się wtedy często zobowiązani, jak sądzili, dla własnego bezpieczeństwa, do uprzedzania i spełniania, prawdziwych lub nie, oczekiwań większości. Te oczekiwania wiązały się z aktami żydowskiej samo degradacji, poniżania się, z potwierdzaniem narracji i przekonań większości przeciwko własnym racjom i emocjom."

Jak widać w uzasadnieniu tezy nie zabrakło jakże ulubionego dla wąskich kręgów „intelektualno – uniwersyteckich" psychologizowania. Kolejna próba „rewizji kanonu" poprzez pokrętną retorykę („mizoginizm, homofobia, antysemityzm etc."), byle tylko udowodnić, że nawet Żydzi, którzy są za zbudowaniem monumentu właśnie w tym miejscu, też nie mają racji.

"Była ich garstka (tych co ratowali Żydów przyp. mój), – twierdzą zgodnie obie panie - a największym, śmiertelnym zagrożeniem dla nich byli inni Polacy; sąsiedzi, znajomi, niejednokrotnie członkowie własnej rodziny, a także członkowie narodowo zorientowanych sił podziemia lub ci z każdej innej formacji, którzy przy różnych poglądach politycznych mieli silne antysemickie przekonania".

A ja myślałem, że Niemcy i dlatego wyrażam swój głęboki sprzeciw wobec tego „głębokiego sprzeciwu". Na szczęście nie jestem w tym swoim sprzeciwie osamotniony. Zresztą pomysł budowy i lokalizacji pomnika zrodził się w głowie profesora Adama Daniela Rotfelda, który jest jednym z ocalonych z Zagłady.

"13 kwietnia 2012 roku Stowarzyszenie „Dzieci Holocaustu" w Polsce wystąpiło do Prezydenta RP z apelem, w którym miedzy innymi czytamy: „Postawienie granitowej Ściany Sprawiedliwych i jej uroczyste odsłonięcie przy okazji otwarcia Muzeum Historii Żydów Polskich w 2013 roku będzie godnym upamiętnieniem tych cichych bohaterów, którzy dowiedli, że można i warto być przyzwoitym..." – przypomina prof. Aleksandra Leliwa-Kopystyńska, sekretarz stowarzyszenia „Dzieci holokaustu" na łamach „Erec Israel" - portalu „israel.org.il".

Jako koronny argument Leliwa-Kopystyńska przytacza wniosek z tegorocznego zjazdu stowarzyszenia, według którego "pomnik ku czci Sprawiedliwych powinien stanąć w pobliżu Muzeum Historii Żydów Polskich, bowiem to miejsce jest symbolem tysiącletniej wspólnej historii obu narodów. (...) Przeżyło niewielu z nas, przy czym większość z tej garstki ocalonych zawdzięcza życie pomocy bohaterskich Polaków. Państwo Izrael uczciło ich nadaniem medalu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. My jesteśmy im winni wzniesienie pomnika, bo w tamtych strasznych czasach, pod groźbą kary śmierci, udzielili nam pomocy."

A paniom przypominam, że „jeśli człowiek niszczy jedno życie, to jest tak, jak gdyby zniszczył cały świat. A jeśli człowiek ratuje jedno życie, to jest tak, jak gdyby uratował cały świat" (Talmud Babiloński, Sanhedryn, 37a). Narodowość, ani miejsce nie mają nic do tego.

Powrót na górę

Mapa strony

Biznesciti.com

O biznesie

Przydatne linki

O nas