Menu
A+ A A-

Sztuka wymaga środków

Sztuka wymaga środków Fot.: Pietro Jeng pexels.com

Spotkałem się z nieco ekscentryczną, acz interesującą teorią, że jednym z elementów, które doprowadziły do upadku komunizmu w Polsce, były… ekranizacje „Potopu” i „Pana Wołodyjowskiego”.

Nie trzeba dodawać, ze przyciągnęły – najpierw do kin, a potem przed telewizory – właściwie wszystkich Polaków. I co się okazało?

Oto w realiach władzy robotniczo-chłopskiej, w społeczeństwie, które socjalizmowi miało zawdzięczać wyjście z czworaków, idolem stał się szlachcic, katolik, jawny symbol wstecznictwa i feudalizmu.

Ten, który jak oficjalna historiografia głosiła, ciemiężył i rozpijał pańszczyźnianych chłopów. Wyszło na to, że trzy dekady propagandowej pracy poszły na marne.

Przenieśmy się bliżej chwili obecnej. Ostatnie kilkanaście lat przyniosło wiele historycznych produkcji, które – choć w większości nie zbliżają się do poziomu arcydzieł Jerzego Hoffmana – to nie powinny być bagatelizowane. Niektóre dobre, wiele słabiutkich, lecz przyświecał im jeden cel: mądra edukacja historyczna Polaków. Mądra – czyli inna w stylu od tej pomnikowej. Pokazująca, że historyczni bohaterowie byli ludźmi z krwi i kości, a nie żywymi pomnikami.

Większość tych dzieł mogłaby pewnie być znacznie lepsza.

Na przeszkodzie stanęło to, co zwykle jest przeszkodą w realizacji ambitnych acz kosztownych zamierzeń. Po prostu brak odpowiednich środków. Produkcja historyczna to koszt rzędu kilkudziesięciu milionów złotych. Pieniędzy takich nie wysupła Polski Instytut Sztuki Filmowej, a (nad czym należy ubolewać) nie ma państwowego, wieloletniego programu dofinansowywania i planowania realizacji filmowych. Takich, które uczą wiedzy o polskiej historii, dumy z naszej przeszłości i poszanowania dla sąsiadów.

Już za pasem ważna, okrągła rocznica – stulecie odzyskania przez nasz kraj niepodległości. Trudno sobie wyobrazić, by tę rocznicę świętować bez ambitnego filmu, który pokaże drogę do wolnej Polski. Co rozumiem pod pojęciem filmu ambitnego? Obraz, który nie będzie powielał podręcznikowych schematów, który naprawdę zaciekawi tych widzów, którzy nie siedzą mocno w historii, a ich wiedza o drodze Polski do niepodległości jest skromna. To zadanie dla zdolnego reżysera i wybitnych aktorów. A to oznacza, że taka produkcja nie może być realizowana z małym budżetem.

Dla miłośników takiego kina mam dobrą i złą wiadomość.

Dobrą – bowiem taki film już się rodzi. Jego roboczy tytuł to „Legiony”. Jeżeli producentowi uda się zrealizować zamierzenia, będzie to prawdziwa perełka. Złą – bo pomysł jest, chętnych do realizacji nie brakuje, ale tradycyjnie brakuje funduszy. Mogłoby się wydawać, że od dawna nie było lepszego czasu do zdobycia finansowania na tego rodzaju kino. Polityka historyczna jest oczkiem w głowie obecnego rządu, zaś państwowe giganty znacząco zwiększyły kwoty wydawane na edukację historyczną. Jednak spółki wydają swoje pieniądze nader ostrożnie. Jeśli mają wesprzeć niebagatelną kwotą dużą produkcję filmową, muszą widzieć, że taki pomysł podoba się decydentom. I oczywiście, że film będzie reprezentował odpowiedni poziom.

Czasu wbrew pozorom, pozostało bardzo niewiele. Piłka zaś jest w chwili obecnej po stronie urzędników. Powinni oni, odkładając na bok biurokratyczne kluczenie, pokazać że takie inicjatywy warte są poparcia. O budowaniu Marki Polska, o edukacji historycznej bardzo pięknie się mówi, szczególnie, jeśli za taką mową nie idą żadne konkretne deklaracje bądź zobowiązania. Jednak kiedyś trzeba przejść do konkretnych działań. Mam nadzieję, że nastąpią one bardzo szybko – tak, by listopad 2018 roku przyniósł prezentację „Legionów”. Myślę, że wszyscy Polacy na taki film zasługują.

Powrót na górę

Mapa strony

Biznesciti.com

O biznesie

Przydatne linki

O nas