Menu
A+ A A-

Glacier Express. Szwajcarskie sposoby na koronawirusa Wyróżniony

Glacier Express Glacier Express Andrzej Dryszel

Ten alpejski kraj ma wszelkie atuty ku temu, by zminimalizować ekonomiczne konsekwencje pandemii COVID-19 - i umie wykorzystywać swoje mocne strony. Turystyka może być tego przykładem.

Prawie 6 proc. produktu narodowego brutto Szwajcarii pochodzi z turystyki. Jest to jedna z najważniejszych dziedzin gospodarki tego kraju. Dochody generowane przez turystykę w ubiegłym roku przekroczyły 33 miliardy franków, a zatrudnienie w tej branży  wyniosło około 300 tys. osób. Wspaniałe krajobrazy spotkały się z rozumnym zagospodarowaniem  ze strony ludzi - no i dało to efekty.

Przez ostatnie lata turystyka w tym kraju biła kolejne rekordy. Rosły zyski, przybywało  turystów, w hotelach wykupywano ponad 40 mln noclegów rocznie. Dla przykładu, w lipcu ubiegłego roku Szwajcaria zarobiła na turystyce 5020 milionów franków. W lipcu 2018 r. - 4947 mln franków. Przyrost był więc widoczny. Pandemia koronawirusa uderzyła jednak w całą światową turystykę, nie omijając Szwajcarii. W lipcu 2020 dochody z turystyki wyniosły tylko 886 mln franków - ponad pięć i pół raza mniej niż rok temu.

Ten słabszy wynik nie był zaskoczeniem. Po pierwszej fali koronawirusa Szwajcaria otworzyła swoje granice 15 czerwca -  więc gościom zagranicznym, którzy zdecydowali się tegoroczne wakacje spędzić jednak w innym kraju niż swój, zostawało niewiele czasu na zaplanowanie lipcowego pobytu.

Szwajcarzy szybko zdołali zareagować na ten regres. Zauważalnie spadły ceny noclegów i niektórych usług turystycznych, a w rezultacie już sierpień przyniósł odbicie - i wzrost liczby turystów (w dużej mierze rodzimych).

Nie był to jednak jeszcze powrót  do wyników, znanych z minionych lat. Przykładem może być Glacier Expres - czyli ekspres lodowcowy z panoramicznymi, widokowymi oknami, przemierzający alpejską linię kolejową między St. Moritz, a Zermatt. Jest to jedna z największych atrakcji turystycznych już nie tylko Szwajcarii, lecz i całego świata. Choć trzeba pamiętać, że cały system szwajcarskich kolei jest wielką atrakcją dla miłośników dróg żelaznych - więc i ja swą tegoroczną podróż po Szwajcarii odbyłem wyłącznie pociągami. 

Bilety i miejscówki na Glacier Express można kupować na stronie internetowej www.glacierexpress.ch  z trzymiesięcznym wyprzedzeniem. W poprzednich latach już po kilku dniach niemal wszystkie miejsca były wyprzedane. Ci, co reagowali zbyt późno i chcieli kupić bilety np. na 70 czy 80 dni przed przyjazdem, już nie mieli szans. Wtedy zostawały tylko nieliczne, pojedyncze miejsca w niektórych wagonach, z reguły te dalej od okna i oczywiście w pierwszej, droższej klasie.

W tym roku, w wyniku pandemii, było zaś wręcz odwrotnie - nawet w szczycie sezonu turystycznego, w sierpniu, zaledwie na kilka dni przed planowaną podróżą, można było zakupić w internecie niemal dowolną liczbę miejsc w pierwszej klasie Glacier Expressu. W wagonach I klasy podróżowało po kilka, kilkanaście osób, reszta foteli zostawała pusta. Ale w wagonach drugiej klasy "obłożenie" było niemal takie same jak zwykle

Miejsca w Glacier Expressie w przeszłości były wykupywane w dużej mierze przez turystów z Azji, zwłaszcza z Japonii i Chin - i to oni stanowili główną grupę zajmującą przedziały pierwszej klasy. W tym sezonie letnim zostali jednak u siebie. W wielu składach ekspresu lodowcowego nie podróżował  ani jeden gość z Japonii czy Chin. 

W rezultacie, w tym roku  można było przyjść na dworzec kolejowy w jakiejś miejscowości na trasie Glacier Expressu i na kilka minut przed jego odjazdem normalnie kupić bilety oraz miejscówki. Wprawdzie tylko na pierwszą, sporo droższą  klasę, ale i tak w przeszłości to się nie zdarzało. Zapewne sezon zimowy zdoła w większym stopniu zapełnić fotele ekspresu lodowcowego.

Natomiast jeśli chodzi o drugą klasę Glacier Expressu, to pandemia niewiele zmieniła. W siepniu 2020 r., podobnie jak i w minionych latach, w wagonach drugiej klasy prawie nie było wolnych miejsc. Drugą klasą tego ekspresu podróżowali przede wszystkim sami Szwajcarzy - i w dużym stopniu właśnie dzięki ich aktywności turystycznej można się spodziewać, że koronarwirusowy kryzys w tej dziedzinie gospodarki zostanie dosyć szybko zażegnany.

Szwajcarzy są nacją mobilną, cenią aktywność, ruch i dobrą kondycję fizyczną. Lubią zatem  podróżować i bardzo często w ten sposób spędzają czas. A skoro mieszkają w jednym z najpiękniejszych krajobrazowo krajów świata, to zrozumiałe, że chętnie odwiedzają rozmaite rodzime zakątki. Nie można więc powiedzieć, iż w tym sezonie wakacyjnym szlaki turystyczne Szwajcarii świeciły pustkami - to zaś oczywiście poprawiało wyniki osiągane przez gospody, kwatery czy branżę przewodnicką.  

W słynnym kurorcie Zermatt pod Matterhornem, w czasie sierpniowej kulminacji turystycznej, ulice były zatłoczone niemal tak jak zakopiańskie Krupówki. "Niemal" - bo Zermatt jest jednak mniejsze od Zakopanego, no i nie można tam dojeżdżać samochodami. Trzeba je zostawiać niżej, w sąsiedniej miejscowości  Tasch, na parkingu na prawie 3000 aut (Stamtąd do Zermatt można dojść pieszo albo dojechać pociągiem lub elektryczną taksówką).

 W każdym razie, na uliczkach Zermatt nie było widać pandemii i nikt tam nie chodził w maseczkach, tak jak i w innych szwajcarskich miejscowościach (nie wymagały zresztą tego szwajcarskie przepisy). Natomiast w środkach komunikacji publicznej, gdzie maseczki czy przyłbice są obowiązkowe, nosili je wszyscy, bo Szwajcarzy to naród zdyscyplinowanych indywidualistów.  

W schroniskach czy tańszych hotelach i pensjonatach w Zermatt bardzo trudno było znaleźć w sierpniu wolne pokoje. Jednak w obiektach droższych, np. czterogwiazdkowych,  miejsc już nie brakowało. Przy okazji warto dodać, że do Zermatt już od lat przyjeżdża wielu turystów z Polski - i w tegorocznym sezonie wakacyjnym również było słychać naszą mowę na ulicach. Widomym sygnałem tego, że gospodarze zauważają naszą tam obecność, jest napis "Witamy", na ścianie dworca kolejowego w Zermatt.

No i oczywiście jesteśmy tam nie tylko gośćmi - lecz i pracujemy. Na przykład, recepcją czterogwiazdkowego hotelu "Beau Rivages" należącego do  mistrza olimpijskiego w  slalomie gigancie z Sarajewa (rok 1984) Maxa Julena, kieruje przemiła pani Ewa, zakopianka, która jedną górską miejscowość zamieniła na drugą, na wyższym poziomie (Zermatt leży na wysokości 1616 metrów nad poziomem morza). 

Wiele wskazuje na to, że szwajcarska turystyka może dosyć szybko odrobić straty spowodowane pandemią koronawirusa. Ma wszelkie atuty ku temu: wspaniałą ofertę, wspieraną przez  doskonale rozwiniętą infrastrukturę - oraz kompetentną kadrę. Frank jest zaś walutą najchętniej nabywaną w czasach kryzysów i stanowi niezawodną lokatę.

Trzeba też pamiętać, że Szwajcaria, chyba jako pierwszy kraj w Europie, bardzo szybko uruchomiła bogaty pakiet pomocy w celu zwalczania skutków pandemii.  Jego wartość wynosi ponad 40 miliardów franków, a pożyczki pomocowe udzielane przedsiębiorcom były i są nieoprocentowane. Co więcej, zagwarantował je rząd federalny, dzięki czemu ze wsparcia mogły korzystać także firmy pozbawione zdolności kredytowej. Pakiet okazał się prawdziwym dobrodziejstwem, zwłaszcza dla małych i średnich firm. 

 Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden, ważny ale często niedoceniany element - Szwajcaria, choć jest najbardziej innowacyjnym państwem świata (pierwsze miejsce w Globalnym Indeksie Innowacyjności 2020), jest też zarazem "prosta w obsłudze" i życzliwa dla turystów - zwłaszcza tych którzy podróżują z rodzinami i nie mają specjalnego doświadczenia w swobodnym poruszaniu się po obcych krajach.

W Szwajcarii bez problemu można wszędzie trafić i dojechać gdzie się chce, gotówka jest powszechnie akceptowana, bankomaty nie zjadają kart, pociągi, statki i autobusy kursują często i punktualnie, rozkłady jazdy są przejrzyste, zawsze wiadomo z którego peronu czy stanowiska trzeba odjechać, bilety (komunikacyjne, do muzeów, kin itd.) można normalnie kupić w kasie. Automaty oczywiście też są - i niezależnie od tego, czy chodzi o automat biletowy, czy spożywczy, czy np. umożliwiający skorzystanie z przechowalni bagażu, ich obsługa jest zrozumiała nawet dla neandertalczyka.

Wszystko to pozytywnie wyróżnia Szwajcarię choćby na tle sąsiedniej Francji. Dla przykładu - ci, którym na francuskich dworcach kolejowych przyszło dokonywać tak oczywistej  czynności jak zakup biletu, wiedzą jaką to może być męką.

Pakiet antykryzysowy pomógł turystyce, a całą szwajcarską gospodarkę uchronił przed falą plajt, zwolnień i cięć zarobków. Przedsiębiorcom umożliwił spokojne planowanie dalszej działalności, zmniejszył obawy społeczeństwa przed konsekwencjami pandemii, poprawił nastroje. 

Pomógł w tym wszystkim także sposób udzielania pomocy finansowej - bardzo sprawny, prosty, maksymalnie odbiurokratyzowany, bez kosztownych procedur weryfikacyjnych. Pozwolił na to wysoki poziom wzajemnego zaufania, będący w Szwajcarii czymś oczywistym. Zdarzało się, że firmy otrzymywały pieniądze w niespełna godzinę od wysłania wniosku internetem. 

Mimo wsparcia, trafiały się niekiedy przypadki niewypłacalności pracodawców i czasowego zamykania firm. Wtedy jednak pracownicy na przymusowych urlopach otrzymywali pensje bezpośrednio od państwa.

Oczywiście jest jeden warunek skutecznego pomagania - trzeba mieć te 40 mld franków. Szwajcaria, która zbudowała swą pozycję gospodarczą dzięki rozumowi i pracowitości wielu pokoleń, mogła jednak sobie pozwolić na udzielanie takiego wsparcia.

Powrót na górę

Mapa strony

Biznesciti.com

O biznesie

Przydatne linki

O nas