Menu
A+ A A-

Smacznego karpia Wyróżniony

Smacznego karpia Fot. wikipedia.pl

Kupowanie żywych karpi to głupia tradycja, na szczęście są już sieci handlowe rezygnujące z ich sprzedaży.

Święta Bożego Narodzenia się zbliżają, więc znowu przyjdzie nam obserwować dowody na potwierdzenie tezy, że PRL umarł jako państwo, ale żyje w głowach wielu Polaków – napisał Bogusław Mazur na portalu salon24.pl. Mowa tu o tradycji kupowania żywych karpi, zapoczątkowanej przez Hilarego Minca, jednej z prawych rąk Bolesława Bieruta.

Karp to ryba stosunkowo łatwa i tania w hodowli, więc władza ludowa zdecydowała, że właśnie karpie staną się podstawą rybnego menu na wigilijnych stołach. A dlaczego sprzedawano żywe? Bo nie było lodówek. Kupione w długich kolejkach w okresie przedświątecznym karpie przechowywano w wannach (czy w baliach) aż do dnia Wigilii. Przez czas goszczenia karpia w domu rodzina się nie kąpała, jednak nie było to powodem do frustracji, bo wówczas powszechnie za szczyt elegancji uważano kąpiel raz w tygodniu, czyli w niedzielę. No i w Wigilię, przed którą któryś z rodziców traktował wymęczoną rybę tłuczkiem i nożem.

Ten biedniacki zwyczaj kupowania żywych karpi był utrwalany przez cały okres komuny, w której nieustannie brakowało towarów, łącznie z gumką do majtek a nawet z wódką, choć trudno w to uwierzyć. Karpie wyjątkiem nie były, o czym świadczy scena z komedii Stanisława Barei:

- Gdzie pani dostała tego karpia, złociutka?

- Nie, nie. Szwagier mi go z Gdańska przywiózł.

Organizacje ekologiczne od wielu lat prowadzą kampanie odwołujące się do humanitaryzmu ludzi, ich wrażliwości na cierpienia podduszonych w sklepowych akwariach i w siatkach ryb, no i niefachowemu zabijaniu. Cele są szlachetne, jednak do rezygnacji z kupowania żywych karpi powinna wystarczyć odrobina zdrowego rozsądku i poczucia praktycyzmu.

Niektóre sieci handlowe, w tym największa – Biedronka – w ogóle już zrezygnowały ze sprzedaży żywych karpi, oferując w zamian próżniowo pakowane płaty. Pochodzą od dostawców, którzy spełniają surowe wymogi UE. Co więcej, czas od połowu karpia ze stawów do pakowania wynosi nie więcej niż 24 godziny.

Narodowościowe pochodzenie karpi ma duże znacznie z powodów zdrowotnych a nie tylko patriotycznych. Na polskim rynku trwa walka między rodzimymi producentami a importerami z Czech, Litwy czy Chin Ludowych. Karpie importowane są tańsze o 15-30 proc. od polskich, jednak nie mamy żadnej pewności, czym je karmiono, jak też w jakich warunkach i przez ilu przewoźników były transportowane. I bardzo proszę, jak ktoś chce jeść mięso pochodzące z ryb na dopingu, niech kupuje taniej. A jeśli darzy sentymentem tradycję kupowania i własnoręcznego uśmiercania żywych karpi, to niech wspomni inne obyczaje PRL, które nieźle opisuje brutalny dowcip sprzed paru dekad:

Klient w sklepie mięsnym prosi o kilogram kaszanki.
- A krew pan oddał? - pyta ekspedientka.
- Oddałem.
- To przynieś pan kaszę.

Smacznego karpia.

Powrót na górę

Mapa strony

Biznesciti.com

O biznesie

Przydatne linki

O nas