Menu
A+ A A-

Debata o polskiej flocie – polskim przemyśle Wyróżniony

Od l. Łukasz Kister, Andrzej Talaga, Dariusz Seliga i Tomasz Oljasz (ISBNews) Od l. Łukasz Kister, Andrzej Talaga, Dariusz Seliga i Tomasz Oljasz (ISBNews) Fot. arch.

Czy modernizacja Marynarki Wojennej RP powinna uwzględniać potencjał polskiej branży zbrojeniowej? Wokół tego tematu toczyła się dzisiejsza debata zorganizowana przez agencję ISBNews.

W dyskusji wzięli udział specjaliści: dr Łukasz Kister (Instytut Jagielloński, Collegium Civitas), Andrzej Talaga, red. naczelny Mediaroomu Gremi Media i pos. Dariusz Seliga (sejmowa komisja obrony narodowej).

Dyskutanci podkreślali, że kwestia modernizacji MW od wielu miesięcy jest przedmiotem szczególnego zainteresowania mediów i polityków. Ministerstwo Obrony Narodowej chce przeznaczyć około 10 mld zł na program unowocześniania polskiej floty wojennej. Do 2026 r. zakupione mają zostać trzy okręty podwodne, trzy niszczyciele min, a także trzy okręty patrolowe oraz trzy okręty obrony wybrzeża. Program modernizacji MW to szansa na rozwój wielu polskich firm. Wszystko jednak będzie zależeć od tego, czy w planowanych przetargach na zakup okrętów uwzględniony zostanie polski interes gospodarczy.

Ministerstwo Obrony Narodowej do 2022 r. planuje przeznaczyć 91,5 mld zł na 14 programów operacyjnych w ramach „Planu Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych”, z czego do roku 2016 będzie to kwota prawie 16 mld zł. Rozwój MW ma być jednym z priorytetowych zadań przewidzianych w planie.

Jak dotąd jednak – zaznaczył Łukasz Kister – potrzeby MW były lekceważone przez kolejne rządy w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Tylko w niewielkim stopniu wykorzystywano potencjał polskiego przemysłu obronnego. – W rezultacie – dodał Andrzej Talaga - w ostatnich latach MW dokonywała dość przypadkowo zakupu sprzętu za granicą, zwracając uwagę głównie na niską cenę, a nie na jego przydatność, zwłaszcza w perspektywie wieloletniej. Dysponujemy więc kompletnie przestarzałym sprzętem. Wiadomo, że w tej sytuacji polska MW straci do końca dekady zdolność do podejmowania walki.

Dlatego – mówił pos. Dariusz Seliga – musimy wydawać pieniądze na nowatorskie technologie, by zakupiony sprzęt szybko nie zestarzał się i starczał nawet na 20-30 lat. – Lepiej nie wydać żadnych środków niż wydać na sprzęt przestarzały – dodał poseł.

Jego zdaniem – podobnie jak w opinii pozostałych dyskutantów – rząd i MON powinien w pierwszym rzędzie opracować konkretny plan zakupów okrętu, rakiet itd. oraz potrzebnej technologii. A następnie go konsekwentnie realizować poprzez rozpisane przetargi (lub w trybie pozaprzetargowym – jak w większości krajów unijnych), niezależnie od aktualnego składu kierownictwa MON. Należy przy tym zbalansować potrzeby zakupu sprzętu i wyposażenia niezbędnego w danej chwili oraz nowatorskich technologii, których posiadanie może być naszym atutem na rynkach międzynarodowych. Dyskutanci wskazywali też, iż priorytetem powinien być także rozwój polskiego przemysłu obronnego, w tym odbudowa polskiego przemysłu stoczniowego.

Mimo, że MW trafiła do modernizacyjnego pakietu programów głównych i otrzymała ok. 10 mld zł budżetu, jest to jednak - jak twierdzą eksperci - tylko niewielka kropla w morzu potrzeb biorąc pod uwagę, że znaczna część okrętów jest mocno przestarzała. W ramach modernizacji, do 2026 r. MW chce kupić trzy okręty podwodne (kryptonim Orka), trzy niszczyciele min (kryptonim Kormoran II), a także trzy okręty patrolowe z funkcją zwalczania min (kryptonim Czapla) i trzy okręty obrony wybrzeża (kryptonim Miecznik). Proces pozyskiwania jednostek jest w toku. MON podpisało we wrześniu br. umowę z polskimi stoczniami na budowę trzech niszczycieli min i dokończenie prac nad okrętem patrolowym. Budowy niszczyciela min Kormoran II podjęło się konsorcjum, którego liderem jest Gdańska Grupa Remontowa. Tworzą je też Stocznia Marynarki Wojennej, Centrum Techniki Morskiej oraz Centrum Techniki Okrętowej. Cały program Kormoran II wart jest ok. 1,2 mld zł, a prototypowy okręt tej serii powinien być gotowy już za dwa lata.

Ruszył też proces zakupu okrętów Miecznik i Czapla - zaproszono potencjalnych wykonawców do rozmów w ramach dialogu technicznego oraz określono pierwsze terminy. Wiadomo, że postępowaniem zainteresowali się Holendrzy i Francuzi. Koncerny stoczniowe Damen i DCNS zgłosiły gotowość dostarczenia MW obu okrętów i potwierdziły pełną otwartość na budowę wszystkich sześciu okrętów w Polsce.

Jednak kluczowym elementem planu wzmocnienia floty będzie wart 7,5 mld zł program Orka, czyli zakup trzech okrętów podwodnych o wyporności ok. 2 tys. t wraz z uzbrojeniem. Docelowo mają być one także, według publicznych deklaracji decydentów z MON, wyposażone w rakiety manewrujące do rażenia strategicznych celów na lądzie. Polska otrzymała kilka ofert na zakup okrętów podwodnych, w tym dwie wymienia się najczęściej: niemieckiego koncernu TKMS i francuskiego DCNS. O ile oferta niemiecka ogranicza się do sprzedaży Polsce jednostek, to oferta francuska zakłada transfer technologii i udział polskich stoczni w budowie okrętów. W przypadku zakupu okrętów za granicą, bez warunku udziału polskich zakładów w produkcji jednostek, polscy podatnicy zapłacą za ponad 3 mln roboczogodzin pracy, które zostaną przepracowane w zagranicznej stoczni przy budowie okrętów. Zdaniem ekspertów, przy budowie okrętów mogłaby się odbywać w polskiej stoczni w Gdyni z udziałem polskich specjalistów i przy współpracy z zagranicznym partnerem – dostawcą technologii.

Co ważne, kontrakt na zakup okrętów podwodnych może zapewnić w kraju ok. 1000 miejsc pracy w branży stoczniowej i spółkach kooperujących przez co najmniej 8-9 lat. Może to być ogromny impuls technologiczny i ekonomiczny dla polskiego przemysłu i gospodarki. Wszystko wskazuje na to, że korzyści dla polskiego przemysłu i gospodarki nie będą istotnym kryterium branym pod uwagę w przetargach na zakup okrętów podwodnych. Wokół programu pojawia się jednak także coraz więcej kontrowersji. Jak informowała m.in. Gazeta Polska, powołując się na odpowiedź na interpelację posła Jacka Sasina (PiS), MON rozważało weryfikację warunków przetargu gdy okazało się, że oferta niemiecka nie spełnia warunków technicznych. Zdaniem części ekspertów, oferta, która nie spełnia wymagań, powinna zostać odrzucona. W odpowiedzi na te zarzuty MON wydało komunikat w którym poinformowało, że „nie zapadły jakiekolwiek decyzje w sprawie okrętów podwodnych dla Marynarki Wojennej”. Poseł zapowiedział wniesienie odpowiedniego wniosku do Centralnego Biura Antykorupcyjnego o zbadanie okoliczności towarzyszących temu przetargowi.

Nie jest to pierwszy zarzut dotyczący niewłaściwego przeprowadzania procesu przetargowego. W październiku Komisja Europejska wniosła do Trybunału Europejskiego sprawę przeciwko Polsce w związku z niewłaściwą implementacją dyrektywy o udzielaniu zamówień publicznych dotyczących m.in. zakupów broni, amunicji i materiałów wojennych.

Przez najbliższe 10 lat MON na same okręty będzie wydawał ok. 900 mln zł rocznie. Zgodnie z zapowiedziami zamówienia mają trafić głównie do krajowych stoczni i firm, generując łączne przychody na poziomie 6 mld zł. Jeśli zostanie to w odpowiedni sposób zrealizowane, to czeka nas technologiczny przełom w polskich siłach morskich. Dlatego kluczowym warunkiem realizowanych przez MON przetargów powinna być lokalizacja produkcji w Polsce, wraz z udziałem polskich ośrodków naukowych i przepływem technologii. Zdaniem ekspertów nacisk położony powinien być przede wszystkim na zawieranie umów offsetowych (lub o podobnej konstrukcji), których celem będzie wprowadzenie nowych technologii dla przemysłu, a także utrzymanie miejsc pracy w sektorze zbrojeniowym.

Obecnie roczna sprzedaż wyrobów ponad 40 państwowych przedsiębiorstw przemysłu obronnego wynosi 6 mld złotych. Sektor ten zatrudnia ponad 14 tys. osób: Polski Holding Obronny zatrudnia prawie 10 tys. pracowników, Huta Stalowa Wola - ok. 900. Zaś 11 wojskowych przedsiębiorstw remontowo-produkcyjnych – dalsze ok. 4 tys. osób.

Do tej pory jedne z największych zakupów dla wojska realizowane były na podstawie umów offsetowych np. zakup na pociski przeciwpancerne w Izraelu wytwarzane w zakładach Mesko należących do PHO) czy zakup w Finlandii licencji na kołowy transporter opancerzony (WZM Siemianowice wspólnie z Bumarem Łabędy budują Rosomaka). Pomimo tego, iż nie do końca osiągnięto założone cele, to wiele przedsiębiorstw zbrojeniowych nadal się rozwija dzięki offsetowi. Udziały w fabrykach lotniczych zostały sprzedane firmom z USA, Włoch i Hiszpanii, natomiast zbrojeniówka „ciężka”, produkująca uzbrojenie artyleryjskie i pancerne, amunicję, sprzęt łączności i radiolokacyjny oraz okręty pozostała w polskich rękach. Zdaniem ekspertów przy obecnych przetargach większą rolę odgrywa jednak niższa cena niż sam offset.

Powrót na górę

Mapa strony

Biznesciti.com

O biznesie

Przydatne linki

O nas