Zamówienia publiczne naprawione, ale nie zreperowane Wyróżniony
- Napisane przez Michał Szczygielski / polskatimes.pl
- Komentarze:DISQUS_COMMENTS
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Temat zamówień publicznych, pomimo reform, które mają uczynić je bardziej przejrzystymi, wciąż budzi liczne kontrowersje, podnoszone przez media.
- Reforma systemu zamówień publicznych na pozór odniosła skutek, bo liczba przetargów, w których jedynym kryterium jest cena a nie jakość i jasno określone parametry funkcjonalności, spadła z blisko 90 proc. do nieco ponad 30 proc. Jeżeli jednak szczegółowo przyjrzymy się ostatnim przetargom to zobaczymy, że cena decyduje w 80-90 proc. Jakość to 9-10 proc. – pisze Tomasz Wróblewski w komentarzu „Jak naprawić, żeby nie zreperować", opublikowanym w tygodniku „Do Rzeczy".
Na dowód niewłaściwie działających przepisów prawa zamówień publicznych publicysta przytacza nagłośnioną w mediach sprawę przetargu na drukarki dla ZUS. Z powodu podejrzenia o zmowę cenową doszło do aresztowania przez CBA kilkunastu dyrektorów i urzędników ZUS oraz pracowników firm, które brały udział w postępowaniu – w wyniku tych działań ceny akcji jednej z nich spadły na giełdzie o 40 proc.
Oskarżenia okazały się fikcją, zatrzymani wyszli na wolność, nikt z nich nie został zwolniony z pracy. - Nie jest to pierwsza afera, w której Krajowa Izba Odwoławcza dwukrotnie stwierdziła, że zarzuty o zmowę są absurdalne, a tydzień po zatrzymaniu potwierdził to sąd okręgowy. Jest to jednak pierwsza sprawa, w której firma zostaje oskarżona o to, że zaproponowała najniższą cenę – pisze Wróblewski. Zastanawia się również, co zrobi ZUS, wcześniej niesłusznie oskarżony o spisek, skoro w przypadku opisywanego przetargu najniższa cena za jasno określone usługi została uznana za podejrzaną.
Wróblewski przypomina, że w ubiegłym roku UZP zdecydował, iż cena nie może być jednym kryterium wyboru oferty. Podkreśla jednak, że obowiązujące zasady wciąż pozostawiają pole do nadużyć.