Menu
A+ A A-

Bez reklamy nic nie mamy Wyróżniony

Bez reklamy nic nie mamy Fot. FPGP "Teraz Polska"

Kilka tygodni temu pisałem o chybionych pomysłach na regulację rynku pożyczek, sprowadzających się de facto do uniemożliwienia, ku zadowoleniu szarej strefy, działalności legalnym firmom.

Niestety przekonanie, że wydanie zakazu rozwiązuje dany problem, jest częste nie tylko wśród urzędników - napisał na portalu natemat.pl Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”.

Zwolennicy szafowania zakazami rzadko dokonują rzetelnego bilansu potencjalnych zysków i strat – w przeciwnym razie nie byliby tak skorzy do forsowania kiepskich rozwiązań. Wiara w cudowną moc zakazów znów dała o sobie znać, tym razem przy debacie na temat reklam wielkopowierzchniowych na fasadach remontowanych budynków.

Zabytkowy budynek u zbiegu ulicy Marszałkowskiej i placu Bankowego w Warszawie po kilku latach prac renowacyjnych i adaptacyjnych zyskał niedawno nowy blask –. Przez długi czas bura fasada z łuszczącą się farbą kryła zdezelowane wnętrza dawnego hotelu Saskiego. Ten obiekt trafił akurat na rozsądnego inwestora, który umiał przywrócić mu świetność. Setki kamienic w stolicy i innych polskich miastach spotyka jednak zupełnie inny los. Na apele mediów i miłośników zabytków urzędnicy rozkładają ręce: albo nie ma pieniędzy, albo też renowacja to sprawa prywatnego właściciela, który nie chce lub nie może wyłożyć odpowiednich funduszy.
Przez wiele lat jednym ze sposobów pozyskania pieniędzy na prace remontowe był swoisty „zgniły kompromis”: pozwolimy na czas remontu przykryć fasadę reklamową płachtą, a w zamian zyskamy fundusze na jej odnowienie. Wydawało się, że wszyscy wiedzą, o co chodzi – łącznie z mediami, które sarkastycznie patrzyły na mało estetyczne reklamy, ale przyznawały, że pieniądze nie rosną na drzewach. Urzędnicy też akceptowali takie rozwiązania. Być może jednak to se ne vrati…
Część dziennikarzy i varsavianistów rozpoczęła ostatnio ostrą kampanię pod hasłem „dość szpecenia warszawskich ulic”. Zero tolerancji dla reklam na fasadach, chociażby stanowiły jedyną szansę na remont budynku. Prawda, wiele reklam – nie tylko wielkopowierzchniowych – razi swoją szpetotą lub wulgarnością. Zakaz jednak przyniesie niemal same szkody. Jest wiele pytań, na które jego zwolennicy powinni odpowiedzieć. Czy mają pomysł, skąd wziąć pieniądze na renowację kamienic? Czy nie lepiej regulować, zamiast zakazywać? I dlaczego – jeśli są tak wyczuleni na estetykę przestrzeni publicznej – nie rozszerzą zakazu na przydrożne billboardy, których ilość rośnie w zastraszającym wprost tempie?
Kwestia wielkich reklam wymaga regulacji – jej fundamentem nie powinny być jednak zakazy, a nakreślenie ram: co, gdzie i w jaki sposób. Dobrze byłoby, gdyby głos zabrała sama branża reklamowa. Nawiązując do wspomnianej na wstępie sprawy pożyczek: w odpowiedzi na krytykę tego sektora Związek Firm Pożyczkowych opracował kodeks dobrych praktyk. Taki zbiór zasad jak najszybciej powinien zostać ogłoszony również w zakresie reklam w przestrzeni publicznej. Z kolei urzędnicy, zamiast milcząco przypatrywać się, czyje racje zyskają większe uznanie, mogliby włączyć się w spór jako mediatorzy.

Całość tekstu: http://krzysztofprzybyl.natemat.pl/86917,bez-reklamy-nic-nie-mamy

Powrót na górę

Mapa strony

Biznesciti.com

O biznesie

Przydatne linki

O nas