Konkurencja sprzyja jakości Wyróżniony
- Napisane przez Emil Kotowski
- Komentarze:DISQUS_COMMENTS
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Darmowy elementarz, który miał być remedium na wszelkie bolączki związane z podręcznikami szkolnymi, stał się kukułczym jajem podrzuconym pedagogom przez MEN. Podręcznik wzbudzał kontrowersje już na etapie jego przygotowania, a gotowy produkt okazał się słabej jakości. Elementarz, który miał starczyć na lata rozpada się po jednym semestrze, i może dobrze, bo jego zawartość posiada wątpliwe walory edukacyjne.
Wprowadzenie darmowego podręcznika wzbudza protesty w niemal wszystkich środowiskach związanych z edukacją. Dlaczego polska szkoła nie ceni „Naszego elementarza"? Przede wszystkim dlatego, że MEN przejął kompetencje wydawcy podręczników nie mając pojęcia o tym, jak się to robi. W efekcie, podręcznik zawiera błędy, nieścisłości, a wszelkie głosy racjonalnej krytyki były przez ministerstwo ignorowane. Z tego wszystkiego powstał elementarz, z którego można nauczyć się tylko tego, jak nie należy robić elementarza.
Podręcznik krytykują fachowcy między innymi Dorota Dziamska, metodyk nauczania początkowego z Pracowni Pedagogicznej im. prof. Ryszarda Więckowskiego. - Mam wrażenie, że w podręczniku znalazły się materiały zbierane na chybcika z różnych wydawnictw i od różnych grafików, byleby tylko zrobić elementarz. Podręcznik powstawał bez przemyślenia - czego i w jaki sposób należałoby tak naprawdę uczyć dzieci. Mam wrażenie, że twórcy myśleli kategoriami: coś takiego w podręczniku powinno być, więc to dodajemy – mówi Dorota Dziamska.
- Podręczniki finansowane przez państwo to przyszłość szkolnictwa, co do tego nikt nie ma wątpliwości. Niestety w Polsce mamy sytuację, w której rynek podręczników dla klas 1-3 przestał praktycznie istnieć, a nauczyciel stracił możliwość wyboru książek, z których chciałby nauczać. Cierpią na tym najbardziej uczniowie skazani na jeden produkt. Lepszym rozwiązaniem, przy zachowaniu zasady, że podręczniki powinny być bezpłatne, byłby system dotacji gwarantujący nauczycielom prawo do wyboru podręcznika. Do państwa należałoby jedynie ustalenie dotacji na realnym poziomie. Zwłaszcza, że koszt przygotowania darmowych podręczników jest porównywalny z rynkowymi kosztami opracowania książek przez komercyjnego wydawcę. Wydatki państwa byłyby na tym samym poziomie, a wybór dostępnych publikacji byłby większy – mówi Jarosław Matuszewski, przewodniczący Sekcji Wydawców Edukacyjnych Polskiej Izby Książki.
Według badań przeprowadzonych wiosną tego roku, na zlecenie dziennika Rzeczpospolita, po pierwszym semestrze pracy z nowym podręcznikiem, 90 procent z 1,7 tys. przebadanych nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej zadeklarowało chęć powrotu do sytuacji, kiedy to nauczyciel miał prawo do wyboru podręcznika. W ocenie blisko 80 proc. nauczycieli elementarz nie jest dostosowany do pracy z sześciolatkami, a 71 proc. uważa, że ograniczenie możliwości wyboru podręcznika przez nauczyciela będzie miało negatywne skutki dla jakości kształcenia. Mniej niż 3 proc. pedagogów uważa, że rządowy elementarz wprowadzi jakiekolwiek pozytywne wartości do systemu edukacji. Co więcej, opracowanie materiału z zakresu matematyki budzi poważne zastrzeżenia, to samo dotyczy podstaw pisania i czytania. Jedyną zaletą darmowego podręcznika, jak twierdzą nauczyciele, jest fakt, że jest on bezpłatny.