Nawet kryzys koronawirusowy, który dla zwolenników totalnej opozycji jawił się jako nadzieja na upadek gospodarki, wzrost bezrobocia i upragniony upadek obozu dobrej zmiany, nie okazał się tak silny, jak się spodziewano. Słowem, klops. Za wyjaśnienie, dlaczego te nadzieje okazały się złudne, doskonale mogą posłużyć wyniki Grupy PZU za pierwsze półrocze.
Koronawirusowy kryzys uderzył bardzo silnie w cały sektor bankowy. A dzięki temu, że Grupa PZU odnotowuje zyski w różnych obszarach, jest, mówiąc kolokwialnie, z czego odpisywać. Poza tym odpis 1,3 mld zł nie oznacza, że tyleż gotówki ubywa ze spółek, bowiem to tylko zapis księgowy. Okazało się zatem, że zbudowanie silnej grupy i dywersyfikacja jej działalności wyszła na dobre wszystkim jej spółkom, od bankowych po ubezpieczeniowe. - Trzeba pamiętać, że na tym właśnie polega dywersyfikacja, w pewnych okolicznościach ekonomicznych jedne aktywa przynoszą zysk, a drugie nie. Jak koniunktura się zmieni, to może być odwrotnie - tak wyniki skomentował analityk Adam Ruciński, z firmy doradczej BTFG, cytowany przez portal wnp.pl. Nic dodać, nic ująć.
Aktywa Grupy z wyłączeniem banków wzrosły w ostatnim roku z 340 do 377 mld zł. Z kolei PZU Zdrowie stało się jednym z największych operatorów medycznych w Polsce i na koniec czerwca br. miało podpisane 2,7 mln umów.
Po co ta statystyka? Ano dlatego, że ilustruje sensowność wyśmiewanej polityki. Tworzenie potężnych grup kapitałowych nie jest fanaberią ani podróżą w czasy PRL, ale światowym trendem. A to, że największym udziałowcem jest w tym przypadku państwo, z punktu widzenia modelu nie ma większego znaczenia. Reguły rynkowe są takie same, gdy chodzi o kapitał prywatny i państwowy. Fakt, że Alior i Pekao są częścią mocnej, wielkiej grupy kapitałowej, pozwoliło im bez zawirowań przetrwać najgorsze miesiące kryzysu. A segment ubezpieczeniowy i zdrowotny, jak widać, rozwija się doskonale mimo kryzysu.
Charakterystyczne, że w mediach niekryjących zaangażowania przeciwko obecnej władzy, w tygodniach poprzedzających ogłoszenie cytowanych danych próbowano straszyć rzekomo sensacyjnymi danymi na temat fatalnych wyników. Można to uznać i za polityczną rozgrywkę, i za próbę wpływania manipulacjami na kurs akcji. A fakt, że wyniki były lepsze niż oczekiwali analitycy, dodatkowo wyjaśnia te usiłowania.
Krytycy polityki ekonomicznej rządu Zjednoczonej Prawicy powtarzali jak mantrę, że jej słuszność zweryfikuje kryzys. No, to mamy światowy kryzys, który Polskę dotyka w stopniu nieporównanie mniejszym, niż wiele innych państw.
...Pozostaje wymyślić nowe proroctwa.