Jednak nasi zachodni sąsiedzi, według doniesień prasowych, uzależnili wynajem okrętu od późniejszego zakupu kolejnych jednostek wyprodukowanych w Niemczech. To zapewne przemyślana strategia o znamionach szantażu. Stocznia Thyssen Krupp Marine Systems znajduje się w ciężkiej sytuacji finansowej, a niemieckie okręty trapią liczne problemy techniczne.
Według portalu „Polityka Insight” jedynie Niemcy odpowiedzieli pozytywnie na naszą prośbę. Zgodzili się na leasing ich okrętu, ale pod warunkiem, że polski rząd kupi kolejne jednostki w niemieckiej stoczni. To kuriozalna propozycja z dwóch powodów – po pierwsze MON pytał tylko i wyłącznie o możliwość wypożyczenia okrętu, a po drugie procedura wyboru nowego okrętu podwodnego dla naszej Marynarki Wojennej jeszcze nie została przeprowadzona.
Opóźniona o rok, według raportu niemieckiego MON, jest też dostawa okrętów podwodnych zamówionych w TKMS przez Niemcy i Norwegię. Co więcej - koncern Thyssen Krupp rozważa, według Handelsblatt, sprzedaż niedochodowej stoczni w ramach planowanej restrukturyzacji.
Tymczasem nie tylko Niemcy potrafią budować okręty podwodne. Szwedzka stocznia należąca do koncernu Saab ukończyła kilka dni temu, bez opóźnień, modernizację okrętu podwodnego Upland. Objęła ona m.in. nowe moduły, sensory i przedłużenie kadłuba. Według Saab pozwoli to na „przetestowanie nowych technologii i rozwiązań” które znajdą się na nowych, aktualnie budowanych okrętach A26. Jak widać Szwedzi potrafią budować i remontować okręty bez opóźnień i nie napotykają przy tym technicznych problemów.
Dlatego też MON powinien bardzo wnikliwie i dokładnie przyjrzeć się propozycjom, które mogą okazać się mało korzystne dla Polski. Powinien też dać do zrozumienia naszym niemieckim partnerom, że szantaż nie jest właściwą metodą budowy dobrych relacji z ważnym sojusznikiem z NATO.