Fregaty te można również uzbroić w rakiety manewrujące NCM, pozwalające na precyzyjne atakowanie celów lądowych odległych nawet o 1000 km. Rakiety NCM, opracowane przez Francuzów jako własny odpowiednik pocisków Tomahawk, zostały już bojowo sprawdzone w Syrii. Mogą też być bardzo przydatne do odstraszania ewentualnego agresora. Takie same rakiety manewrujące proponowane były przez francuski rząd polskiemu MON, razem z okrętami podwodnymi. Nasze ministerstwo obrony od 2010 roku tkwi jednak w kwestii zakupu nowych okrętów podwodnych z rakietami manewrującymi (program „Orka”) w fazie „analityczno-koncepcyjnej”. Niedługo więc minie dekada „namysłu”. Według najnowszych deklaracji, ta refleksja ma w MON potrwać podobno co najmniej do 2023.
Co to oznacza? Tak jak w smartfonach, całe oprogramowanie fregaty działa pod postacią aplikacji, w ramach jednego systemu. To radykalna zmiana w stosunku do okrętów poprzednich generacji. Do tej pory, nawet we współcześnie projektowanych w innych krajach niż Francja okrętach, każdy system na pokładzie okrętu działa i instalowany jest oddzielnie. Dotyczy to sterowania poszczególnymi funkcjami, takimi jak uzbrojenie, rozpoznanie, nawigacja czy kierowanie okrętem.
Na fregacie Belh@rra sprzęt informatyczny (hardware) został zupełnie oddzielony od oprogramowania (software). Pozwala to na łatwe aktualizowanie oprogramowania na całym okręcie, podobnie jak na komputerze czy smartfonie, dzięki czemu pozostaje ono nowoczesne. W niedalekiej przyszłości pozwoli to np. na wykorzystanie w oprogramowaniu sztucznej inteligencji. Takie podejście oznacza przewagę w świecie nieustannego rozwoju informatyki i jej zastosowań. Przy okazji zwiększa też bezpieczeństwo okrętu. Francuscy inżynierowie z koncernu Naval Group doszli bowiem do wniosku, że w przyszłości jednym w głównych zagrożeń dla okrętów będą ataki w cyberprzestrzeni pozwalające hakerom np. na unieruchomienie takiego okrętu lub nawet użycie jego uzbrojenia. Fregata Belh@rra/FDI będzie posiadała unikatowe zdolności do obrony w cyberprzestrzeni przed tego typu atakami.
Umożliwi też zwalczanie rakiet naddźwiękowych i hipersonicznych, przeciwko którym dzisiejsze okręty są często bezbronne. Fregata będzie też na przykład w pełni zintegrowana z bezzałogowym śmigłowcem, który pozwoli szybciej i na większą odległość rozpoznawać zagrożenia. Nad takim śmigłowcem pracują już wspólnie koncerny Naval Group i Airbus, trafi on do służby we Francji razem z fregatami FDI.
Inne innowacje na pokładzie Belh@rry obejmują specjalne centrum walki asymetrycznej, pozwalające zarządzać obroną przed atakami pirackimi i terrorystycznymi ze strony niewielkich, niepozornych jednostek jak np. pontony czy motorówki. Jak pokazał przypadek amerykańskiego niszczyciela USS Cole, ciężko uszkodzonego w 2000 roku w Jemenie za pomocą wyładowanej materiałem wybuchowym motorówki (zginęło 17 marynarzy, 39 zostało rannych), systemy obrony asymetrycznej mogą być nieodzowne w dzisiejszym środowisku zagrożeń.
Jak widać, Francja nie trwoni dekad na „fazy analityczno-koncepcyjne” i nie szuka pretekstów do opóźnienia budowy okrętów. Oni po prostu te okręty budują. Program budowy nowej klasy fregat, uruchomiony w 2015 r., pozwoli na przekazanie pierwszego gotowego okrętu już w 2023 r., po ośmiu latach. Można sobie życzyć, żeby w Polsce było kiedyś podobnie. Być może program „Miecznik”, także dotyczący fregat, który od wielu lat czeka na uruchomienie, będzie okazją do przełamania złej passy. Oby jego rezultat – nowoczesne okręty zbudowane na czas w polskich stoczniach – był co najmniej tak zaawansowany technicznie.