Logo
Wydrukuj tę stronę

Światowe agencje mądrzejsze od posłów opozycji Wyróżniony

Rzecz jasna, według szacunków tej samej agencji deficyt sektora rządowego i samorządowego wyniesie w 2020 r. 9,3% PKB Rzecz jasna, według szacunków tej samej agencji deficyt sektora rządowego i samorządowego wyniesie w 2020 r. 9,3% PKB mat.pras

Decyzja S&P o utrzymaniu oceny ratingowej Polski to kolejna taka decyzja światowych agencji ratingowych po Fitch i Moody’s potwierdzająca wiarygodność kredytową Polski. Nie przejmuje się kompletnie tymi ocenami opozycja.

Kreśli kassandryczne wizje pogrążenia naszego kraju w otchłani rzekomo niespotykanego wcześniej zadłużenia.

Na ostatnim, wrześniowym posiedzeniu Sejmu, podczas debaty nt. nowelizacji tegorocznego budżetu, pos.Marta Wcisło (KO), zwracając się do rządu, grzmiała: „Bijecie niechlubny rekord. Szanowni państwo, nigdy nasz kraj nie był tak zadłużony. 110 mld długu Skarbu Państwa plus 100 mld - BGK, plus nie wiadomo jeszcze, ile i gdzie poukrywaliście”. Z kolei pos. Krzysztof Piątkowski (KO): „wasz budżet jest szemrany. To jest budżet oszustwa i budżet wypychania kosztów. Można się od was nauczyć kreatywnej księgowości i przerzucania odpowiedzialności na innych”. I pos. Izabela Leszczyna (KO): „Zadłużacie dwa razy więcej niż my, w dodatku przy zapaści inwestycyjnej. To znaczy, że kompletnie w tym czasie nie inwestujecie, wy jesteście gorsi od Gierka”.

Warto wobec tego przypomnieć przedstawicielom opozycji rządzącej w latach 2007-2015, że to właśnie w tym okresie, niemal nieprzerwanie, Polska była poddana unijnej tzw. procedurze nadmiernego deficytu. Taka procedura jest uruchamiana, gdy kraj członkowski UE przekroczy dopuszczalny deficyt, tj. 3% PKB. Dane państwo musi wtedy podjąć działania naprawcze.

I to obecnie politycy ugrupowania odpowiedzialnego za tę sytuację znajdują się wśród najbardziej krytykujących przeznaczanie przez rząd większych niż dotąd wydatków w związku z koniecznością ratowania miejsc pracy i gospodarki wskutek koronakryzysu. Rzecz jasna wywołuje to zwiększenie w tym roku deficytu budżetowego, a także zwiększenie długu publicznego.

Czy bez tych pieniędzy ochronilibyśmy nasz kraj i jego gospodarkę przed skutkami niespodziewanego kryzysu w związku z COVID-19? Pytanie jest rzecz jasna retoryczne.

Tymczasem z wczorajszej opinii agencji Standard’s & Pool (S&P), potwierdzającej dotychczasowy rating Polski (A-/A-2; A/A-1) wynika, że „środki fiskalne zastosowane w odpowiedzi na kryzys, będące jednymi z najwyższych w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, w połączeniu z działaniami na poziomie UE i standardowymi transferami środków unijnych, wspierane przez popyt krajowy i ożywienie w strefie euro mogą przyczynić się do dalszego wzrostu gospodarczego, który S&P prognozuje na 4,5% w 2021 r. oraz 3,6% w 2022 r.”.

Rzecz jasna, według szacunków tej samej agencji deficyt sektora rządowego i samorządowego wyniesie w 2020 r. 9,3% PKB, poniżej oficjalnych prognoz rządu (12% PKB). Ponadto S&P przewiduje, że dług netto sektora instytucji rządowych i samorządowych wzrośnie do 58,7% PKB na koniec 2021 r., po czym ustabilizuje się.

Nie dziwi w tej sytuacji komentarz ministra finansów Tadeusza Kościńskiego, który stwierdził m.in., że według S&P „mamy dobrze zdywersyfikowaną gospodarkę, wykwalifikowaną kadrę pracowniczą, bezpieczny poziom długu publicznego i prywatnego oraz rozważnie prowadzoną politykę pieniężną ze stabilnym systemem bankowym.

To kolejny sygnał, który pokazuje, że prowadzona przez nas przed wybuchem pandemii polityka gospodarcza i nasze działania antykryzysowe, przynoszą efekty”.

Tymczasem według b. szefa PZPR na warszawskiej SGPiS, b. ministra spraw zagranicznych w lewicowych rządach lat 90 i profesora ekonomii Dariusza Rosatiego (obecnie posła PO) pandemia jest „tylko pretekstem do tego, aby w sposób bezprecedensowy zwiększyć wydatki budżetu państwa. Najkrócej mówiąc, mamy tu do czynienia z próbą skoku na państwową kasę, i to na niebywałą skalę”.

Ciekawe w takim razie skąd się np. biorą optymistyczne oceny unijnego Eurostatu wobec stanu polskiej gospodarki, który w czwartkowym komunikacie, ocenił, że zajmujemy drugie miejsce w krajach UE pod względem najniższej stopy bezrobocia (3,1 proc. - wyprzedzają nas jedynie Czesi - 2,7 proc.), przy średniej unijnej 7,4 proc. (Hiszpania - ponad 16 proc., a znajdująca się na końcu zestawienia Grecja - 18,3 proc.).

Choć wciąż nie wiemy, w jakiej ostatecznie kondycji wyjdziemy z koronakryzysu, na razie nic nie wskazuje na to, by miały ziścić się pełne grozy „przepowiednie” platformianych polityków.

Artykuły powiązane

Realizacja i wykonanie Fanaberie.eu