Polityka i biznes w kurorcie Wyróżniony
- Napisane przez Usertech1ab
- Komentarze:DISQUS_COMMENTS
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Choć z samej nazwy dorocznego Forum Ekonomicznego w Krynicy wynika, że spotkanie to zdominowane jest przez tematykę gospodarczą w tym roku nie brakuje na nim akcentów politycznych.
Już podczas jego oficjalnej inauguracji premier Tusk ogłosił koniec kryzysu w Polsce, co należy przypisać właściwej polityce jego rządu. W swoim wystąpieniu wyliczał m.in., że skumulowany wzrost PKB w Polsce w czasie pięciu lat kryzysu europejskiego wyniósł prawie 20 proc. Z kolei średnia płaca w tym samym czasie wzrosła u nas z 2700 zł do 3800 zł brutto, zaś eksport wzrósł o 38 proc. i osiągnął w 2012 r. 146 mld euro.
Tusk zapowiedział uzyskanie w 2017 r. PKB przez Polskę, które przekroczy 2 bln zł., co będzie oznaczało podwojenie naszego PKB w ciągu 10 lat. Częścią pokryzysowego planu ma być uproszczenie systemu podatkowego. – Bez jego poprawy nie wykorzystamy wszystkich możliwości. W 2016 rok powinniśmy wejść w nowych łatwiejszych warunkach gospodarowania – deklarował premier.
Ekonomiści nie podzielali optymizmu premiera o końcu kryzysu. Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu zwrócił uwagę na to, że głównym motorem napędowym, który wyciągnie Europę z kryzysu miałaby być gospodarka niemiecka. Tymczasem według długoterminowych prognoz OECD Niemcy będą się do 2060 r. rozwijać w średnim tempie 1,2 proc. PKB rocznie. - To bardzo niewiele, więc nie nazwałbym Niemiec silnikiem, który pomoże wyjść Europie z tej sytuacji. Państwa peryferyjne mają duży potencjał wzrostu, ale brakuje im woli politycznej aby przeprowadzić reformy strukturalne – zauważył Jankowiak.
Podczas pierwszego dnia obrad krynickiego Forum mówiono m.in. o perspektywach rozwoju transportu regionalnego. W XXI wieku pasażerowie, korzystający z transportu zbiorowego powinni korzystać ze zintegrowanego systemu informacyjnego, który w prosty sposób umożliwiłby im podejmowanie decyzji o wyborze środka transportu na terenie poszczególnych państw unijnych i w obrębie całej UE. Jak dotąd istnieją takie „wyspy" informacyjne - np. w formie biletów aglomeracyjnych - ograniczające się do dużych miast czy regionów. Nie przekraczają one jednak granic poszczególnych państw.
Wg Lecha Witeckiego, p.o. dyr. generalnego GDDKiA potrzeba jeszcze 20 mld zł na realizację dokończenia planu budowy autostrad i dróg ekspresowych do 2020 r. Prawdopodobnie pieniądze te zostaną pozyskane z funduszy unijnych. – Co jednak, gdy zabraknie podobnych środków po 2020 r.? – pytał Witecki. Zwrócił uwagę na co najmniej dwa źródła ich pozyskiwania. Podkreślił, że udało się z sukcesem wdrożyć tzw. e-myto (viaToll), które w kolejnych latach, po dokończeniu budowy kolejnych odcinków autostrad, powinno przynosić miliardy zł przychodów. Ponadto niemałe przychody dają już opłaty od firm dzierżawiących stacje benzynowe, bary czy hotele w tzw. MOP-ach (miejscach obsługi podróżnych) przy autostradach.
Z kolei wicepremier Janusz Piechociński podczas spotkania z litewskim ministrem energetyki Jarosławem Neveroviczem dyskutował o realizowanym połączeniu elektroenergetycznym Polska – Litwa. – Przewidujemy że inwestycja o mocy 500 MW zostanie uruchomiona w 2015 r., natomiast moc docelową – 1000 MW osiągnie w 2020 r. – zapowiedział Piechociński.
W trakcie debaty nt. systemów wsparcia dla sektora energetycznego w Europie wicepremier Janusz Piechociński, zwrócił uwagę, że obecnie na rynku energii wszyscy wytwórcy mają podobny dylemat jak PGE w stosunku do nowych bloków w Opolu – z jednej strony są one potrzebne dla zapewnienia bezpiecznego działania sieci, z drugiej – inwestycja ta z punktu widzenia czysto biznesowego jest obecnie nierentowna.
- Chcemy działać na rzecz bezpieczeństwa energetycznego, ale chcemy też uniknąć zagrożeń na rynku energii, które wystąpiły w innych krajach – mówił prezes PGE Krzysztof Kilian. Wśród zagrożeń prezes RWE Polska Filip Thon wymienił m.in. priorytet w dostępie do sieci dla źródeł odnawialnych (OZE), które np. w Niemczech i Czechach rozwijają się zbyt szybko, obniżają ceny energii i wypychają inne źródła z rynku, nie podnosząc jednocześnie bezpieczeństwa dostaw.
Piechociński przypomniał, że od 2014 r. powinny pojawić się w Polsce pewne elementy rynku mocy, czyli mechanizmu wsparcia, w którym wytwórcy są oddzielnie opłacani również za gotowość ich źródeł do zapewnienia odpowiedniej mocy w określonym momencie.
- To wcale nie musi oznaczać podwyżek cen; wszystko zależy od efektywności tego procesu, optymalizacji działań przedsiębiorstw – przekonywał Kilian. Przy politycznej woli i konsensusie pierwsze mechanizmy ograniczające ryzyko mogą zacząć działać od przyszłego roku – ocenił specjalista od energetyki prof. Władysław Mielczarski. Zwrócił też uwagę, że dobrze zaprojektowany mechanizm wsparcia nie oznacza automatycznie wzrostu ceny energii. Dotyczy tylko wzrostu w pewnej sytuacji, która wcale nie musi się zdarzyć – podkreślił Mielczarski.