PGNiG nie godzi się na 14 pensję Wyróżniony
- Napisane przez Przemysław Gruz
- Komentarze:DISQUS_COMMENTS
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Organizacje związkowe PGNiG weszły w spór zbiorowy z pracodawcą po tym, jak spółka odrzuciła ich żądania. Strona związkowa żądała 6-proc. wzrostu wynagrodzeń w tym roku, wzrostu wartości bonów w skali roku do 2 tys. zł i wypłaty premii za 2014 r., co w praktyce oznaczałoby czternastą pensję. Eksperci rynku krytykują postulaty związkowców.
Według Sebastiana Pietrzyka z kancelarii „Pietrzyk, Wójtowicz, Dubicki", cytowanego przez dziennik „Rzeczpospolita", związkowcy powinni troszczyć się o miejsca pracy, a nie o podwyżki. Ekspert zwrócił też uwagę, że zmniejszenie kosztów funkcjonowania spółki może przełożyć się na niższe ceny gazu dla klientów.
- Dobra kondycja finansowa spółek nie powinna być dla strony pracowniczej pretekstem do walki o kolejne podwyżki. W końcu nie chodzi o to, aby „przejeść" zaoszczędzone środki, tylko spożytkować je w taki sposób, aby firma stała się bardziej konkurencyjna. W przypadku PGNiG, trwałe zmniejszenie kosztów funkcjonowania spółki może przełożyć się na niższe ceny gazu dla klientów – powiedział „Rzeczpospolitej" Pietrzyk.
Podobnego zdania jest Daria Kulczycka, dyrektor departamentu Energii i Zmian Klimatu w Konfederacji Lewiatan, która w rozmowie z agencją ISB News podkreśliła, że płace w tym sektorze nie są niskie.
- To oczywiście się zmienia ze względu na trwającą restrukturyzację zatrudnienia. Obserwowaliśmy ją w sektorze energetyki gdzie przyniosła pozytywne skutki. Ten sam proces musi przejść PGNiG. Skoro zarząd gazowej spółki podjął decyzje o działaniach restrukturyzacyjnych, trudno oczekiwać, aby pozwolił sobie na podwyżki płac. Strona pracownicza musi zdać sobie sprawę z tego, że złote czasy dla PGNiG się skończyły. Spółka musi walczyć z rosnącą konkurencją na zliberalizowanym rynku gazu – musi być efektywna kosztowo, aby nie dać się wypchnąć z rynku. Ujęłabym się raczej za indywidualnymi odbiorcami gazu, czyli za nową, niższą taryfą, a nie podwyżkami płac dla strony związkowej – dodała dyrektor Lewiatana.
W opinii Dominika Smyrgały, eksperta ds. bezpieczeństwa energetycznego Collegium Civitas, w sprawie tego typu roszczeń warto apelować o roztropność.
- Nie wiadomo jak długo utrzyma się koniunktura związana z niskimi cenami zakupu gazu ziemnego. Do tego liberalizacja rynku gazu, rosnąca konkurencja, konieczność liczenia się z karami URE w przypadku niezrealizowania wymaganych ustawą wolumenów sprzedaży giełdowej, mogą znacząco wpłynąć na wyniki PGNiG w przyszłości. Szybka realizacja zysków jest oczywiście kuszącą perspektywą, zwłaszcza w roku wyborczym. Ale jest też najszybszą drogą do powtórzenia losu państwowych spółek węglowych, czego próbkę obserwowaliśmy na początku roku. A tego związkowcy chyba by nie chcieli – komentował sytuację ekspert na portalu WNP.pl
Z kolei Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha, w komentarzu dla „Dziennika Gazety Prawnej" zaznaczył, że podwyżki w sytuacji, kiedy firma walczy o pozycję na rynku, byłyby nierozsądną decyzją.
- Wynagrodzenie powinno wynikać z efektów pracy, a nie z autorytarnego „nam się należy". Taki system nie jest ani efektywny ani motywujący. Należy pamiętać, że PGNiG działa w nowej rzeczywistości biznesowej – wymóg spełnienia obliga giełdowego, odejście klientów dzięki możliwości zmiany sprzedawcy, konieczność wprowadzania działań, które mają na celu zatrzymanie dużych odbiorców gazu i stale rosnąca konkurencja. Dlatego teraz najważniejsza jest ocena pozycji PGNiG na rynku i udziału w nim. Podwyżki w obliczu takich wyzwań nie byłyby rozsądną decyzją. Nawet, jeśli wyniki finansowe są dobre, uleganie żądaniom związkowców w momencie, kiedy spółka walczy o pozycję na rynku, byłoby dzieleniem skory na niedźwiedziu – powiedział Sadowski w „Dzienniku Gazecie Prawnej".