Menu
A+ A A-

Podatek obrotowy w sieci kupieckich interesów Wyróżniony

Podatek obrotowy w sieci kupieckich interesów fot. freeimages.com

Uszczelnienie systemu opodatkowania polskiego handlu – taki cel stawia sobie Prawo i Sprawiedliwość. Jego realizację odczujemy wszyscy. Tylko nie wiadomo, czy na plus, czy minus.

Podatek dla wielkich sieci handlowych z zagranicznym kapitałem jako metoda ściągnięcia większych pieniędzy do budżetu państwa i wsparcie dla polskich kupców? Świetny pomysł – musiał pomyśleć sobie Jan Kowalski, właściciel osiedlowego specjalistycznego sklepu, w którym sprzedaje głównie towary kolonialne i importowany alkohol. Pomysł Prawa i Sprawiedliwości mógł się Kowalskiemu spodobać. Jeśli zagraniczna sieć, której market jest usytuowany nieopodal osiedla, będzie musiała płacić większy podatek, to pewnie podniesie ceny. A wtedy jest szansa, że więcej ludzi przyjdzie do sklepu Kowalskiego.

Ale politycy PiS sprecyzowali pomysł. Spec-podatek płaciłyby sklepy o powierzchni powyżej 250 m kw. I to już Kowalskiego nie ucieszyło. Jego sklep z zapleczem sam dochodził do 230 metrów. A w planach Kowalski miał rozbudowę zaplecza lub uruchomienie czegoś dużo bardziej większego z paroma wspólnikami. No więc zadzwonił do zrzeszenia kupców aby powiedzieć, co o myśli o tych metrach.

Po zgodnych protestach stowarzyszeń kupieckich, PiS wycofał się z podatku od powierzchni, proponując w zamian wprowadzenie podatku przychodowego, zwanego popularnie obrotowym. O dziwo, ten pomysł przyjęli z uznaniem liberalni eksperci. Wyliczyli, że jest już około 650 sposobów na ominięcie obecnie obowiązującego podatku dochodowego CIT. A z danych NIK wynika, że 60-80 proc. firm w ogóle go nie płaci. W tym momencie zmilczmy, czy płaci go i w jakiej wysokości Jan Kowalski, właściciel dobrze prosperującego sklepu.

Jednak poparcie specjalistów dla pomysłu PiS w sprawie podatku przychodowego nie jest bezwarunkowe. Wedle nich, podatek będzie miał sens, jeżeli zastąpi nieszczęsny podatek CIT. Oraz jeżeli będzie równy dla wszystkich a nie – jak przemyśliwa PiS – progresywny (duży płaci więcej). Równy podatek przychodowy będzie prosty i zniechęcający do szukania nowych metod unikania wejścia w wyższy próg podatkowy.

Bo jeżeli Kowalski znajdzie paru wspólników, wszyscy wezmą kredyty i razem założą dwa średniej wielkości markety, to kto wie, może też załapią się na wyższy próg podatkowy? Ale będzie na to sposób. Mogliby do każdego z marketów stworzyć odrębną firmę. Stworzyliby fikcję, jednak cóż, tak się będzie grać, jak fiskus pozwoli.

Przed progresywnym podatkiem bronią się też oczywiście duże sieci. Wskazują, że połowa handlu nadal znajduje się w rękach polskich kupców, takich jak Kowalski, podczas gdy np. we Francji wielkie sieci opanowały 80 proc. rynku. Podkreślają, że w Polsce co roku zwiększają zatrudnienie, zapewniając pracownikom etaty i osłony socjalne. I tu znów zmilczmy, czy Kowalski swoją pomoc sklepową zatrudnia na etat, czy też płaci jej pod stołem.

Kowalski miał nadzieję na powtórkę wariantu węgierskiego, bo rząd Orbana wprowadził podatek dla sklepów wielkopowierzchniowych, zwany „podatkiem Tesco". Ale stracił nadzieję, gdy usłyszał, że Węgry wycofały się pod naciskiem Komisji Europejskiej z podatku. Komisja stwierdziła, że taki podatek obrotowy oznaczałby „dyskryminację jednej branży oraz inwestorów z innych krajów Unii Europejskiej". Węgrzy zastąpili więc „podatek Tesco" równą dla wszystkich sklepów opłatą w wysokości 0,1 proc. przychodów. A wprowadzenie podatków faktycznie preferujących polskie sieci handlowe mogłoby spowodować identyczną reakcję Komisji.

Kowalski nie wie, czy PiS znajdzie jakiś pomysł na pognębienie zagranicznych sieci i wsparcie takich polskich kupców, jak on. Chociaż w jego przypadku argument polskości słabo pobrzmiewa, skoro na półkach niektórych dużych sieci ponad 90 proc. towarów pochodzi od producentów jak najbardziej polskich, a nie – jak w przypadku Kowalskiego – zagranicznych.

Wiosną się okaże, czy PiS zdecyduje się na powszechny i równy podatek przychodowy i zrezygnuje z podatku CIT. Zapewniłby dużo większe wpływy do budżetu państwa i uniknąłby kolejnej awantury, tym razem z Komisją Europejską czy pracownikami zwalnianymi przez duże sieci. Na razie Kowalski ogląda relacje z różnych manifestacji. Ale rzadko, bo pilnowanie kilogramów faktur i wyliczanie CIT pochłania mnóstwo czasu.

Powrót na górę

Mapa strony

Biznesciti.com

O biznesie

Przydatne linki

O nas