Menu
A+ A A-

Zdrowo i oszczędnie Wyróżniony

Zdrowo i oszczędnie

Polacy bardzo lubią rankingi, a szczególnie, jeśli są to rankingi ogłaszane za granicą. Ostatnio zajęliśmy w jednym z nich mocną pierwszą lokatę, co nie jest jednak powodem do dumy. Odwrotnie, wystawia jak najgorszą ocenę wszystkim naszym decydentom z ostatniego ćwierćwiecza, od prawa do lewa.

Polska pozostaje bowiem unijnym numerem jeden, jeżeli chodzi o najbardziej zanieczyszczone powietrze. To zaś przekłada się w konkretny i bolesny sposób na nasze zdrowie i życie. Dość wspomnieć, że przeciętny mieszkaniec Krakowa – jednego z najbardziej zanieczyszczonych polskich miast – z powodu smogu żyje, zdaniem ekspertów, o ponad dwa lata krócej. Warto o tym pamiętać w kontekście jeremiad nad unijną polityką klimatyczną, narzucającą Polsce szybkie i konieczne zmiany.

Pisałem już nieraz, że przekleństwem naszych społecznych debat jest trzymanie się schematu zero-jedynkowego. Albo gorąco popieramy dany pogląd, albo równie żarliwie go krytykujemy. Niechętnie przyznajemy, że prawda może leżeć pośrodku. Takie pojmowanie życia publicznego, poprzez ustawiczną walkę dobra ze złem sprowadza słuszne sprawy na manowce. I smutny ranking zanieczyszczeń jest tego najlepszym dowodem.
Nie można powiedzieć, że od 1989 roku nie zrobiono nic, by polskie powietrze stało się czystsze. Zrobiono bardzo wiele, lecz szkopuł w tym, że przez te lata poprzeczka została o wiele wyżej podniesiona. To, co u zarania Trzeciej Rzeczypospolitej było marzeniem ekologów nie tylko z naszego kraju, teraz zdecydowanie nie zadowala. Rosną oczekiwania mieszkańców, bo też obecna technika pozwala na stosowanie przyjaznych ludziom i środowisku rozwiązań. A w kontekście dzisiejszych standardów pojmowania ekologii Polska wypada, co tu kryć, słabo.
Winę za to ponoszą nie tylko politycy, chociaż przywykliśmy winić ich za wszystko. Swój udział w mocnej pozycji Polski we wstydliwym rankingu mają również inne grupy, od związkowców począwszy, a na radykalnych ekologach skończywszy. Ci pierwsi, przez lata sprzeciwiając się bolesnym, lecz niezbędnym reformom branży węglowej, blokowali jednocześnie modernizację polskiej energetyki. A ta, jak wiadomo, opiera się niemal wyłącznie na węglu. Ci drudzy byli sprawni w organizowanych happeningach, ale wysuwane przez nich żądania były świetnym prezentem dla środowisk niechętnych zmianom w naszej energetyce. Jeżeli ktoś bowiem żąda, by w krótkim czasie pozamykać elektrownie, plotąc bajeczki o obudowaniu kraju bateriami słonecznymi czy czerpaniu prądu głównie z elektrowni wodnych, nie może być traktowany serio. Zauważcie Państwo, że głosy pośrednie, głosy zdrowego rozsądku, rzadko kiedy trafiały na pierwsze strony gazet. Dominowało klasyczne zderzenie dwóch skrajnych wizji.
Również dzisiaj dyskusja o czystszej Polsce przybiera formę mało merytoryczną. Pakiet Klimatyczny postrzegany jest nie jako kij, który wymusi w końcu zmiany dobre dla nas, mieszkańców (skoro marchewka przez lata nie skutkowała), lecz jako brukselsko-berlińskie narzędzie do niszczenia naszej gospodarki. Proszę wybaczyć, lecz taka argumentacja niektórych polityków przypomina mi argumenty o dwieście lat wcześniejsze, kiedy to walczono z maszynami w angielskich fabrykach. One też miały rzekomo na celu zagłodzenie robotników. Ekoradykałowie chcieliby z kolei wykorzystać unijne zalecenia do wdrożenia utopijnych planów.
Eksperci podpowiadają, że lepiej skupić się na rozwoju kogeneracji. Cóż to takiego? Technika, dzięki której energia elektryczna i ciepło wytwarzane są w jednym procesie technologicznym. Dzięki temu emisja szkodliwych substancji jest znacznie mniejsza, niż przy rozdzieleniu tych procesów w „klasycznej" energetyce. Efektywność energetyczna jest zaś nawet o jedną trzecią wyższa. Taniej, zdrowiej i z możliwością uzyskania pokaźnego wsparcia z unijnych funduszy.
Rząd planuje, by w ciągu najbliższych piętnastu lat kogeneracja stanowiła 20 procent całkowitej mocy zainstalowanej. Piękne deklaracje, ale jak wyglądają czyny? Brak jest odpowiednich narzędzi prawnych, by zachęcać do inwestycji, brak jest również pomysłu, by zachęcić samorządy do współpracy przy inwestycjach. Nie mówiąc o tym, że niezwykle potrzebna jest kampania społeczna, wyjaśniająca, czym jest kogeneracja i dlaczego trzeba w nią inwestować. A kogeneracja budzi niechęć zarówno lobby węglowego, jak i ekoradykałów, którzy marzą o energii ze słońca i wody. „Złoty środek" łączy najzagorzalszych przeciwników.
Możemy oczywiście poprzestać na narzekaniu na Pakiet Klimatyczny. Ale od tego nie będziemy zdrowsi ani bardziej konkurencyjni w gospodarce. Bo gospodarka oparta o energię węglową w dzisiejszej Europie staje się przeżytkiem.

Powrót na górę

Mapa strony

Biznesciti.com

O biznesie

Przydatne linki

O nas