Menu
A+ A A-

Niepodlegli Wyróżniony

Krzysztof Przybył Krzysztof Przybył fot. "Teraz Polska"

Święto Niepodległości powinno nastrajać optymistycznie – tymczasem atmosfera wokół tego dnia coraz bardziej przypomina listopadową ponurą pogodę. Z roku na rok dzień 11 listopada obchodzimy coraz bardziej podzieleni, coraz bardziej krytyczni w ocenie państwa i polityków, coraz bardziej rozgoryczeni na absurdy, z którymi na co dzień musimy się borykać. Czego więc życzyć sobie wzajemnie w 95. rocznicę odrodzenia niezawisłej Polski? Najlepiej tego, by ci, przez których czujemy się rozgoryczeni, częściej słuchali naszych życzeń. Tak byłoby najprościej.

Obchody Święta Niepodległości odzwierciedlają nasze domowe wojenki. Weźmy choćby liczbę marszy, które przejdą ulicami miast dla uczczenia listopadowej rocznicy. Swój marsz, jak co roku, organizują narodowcy, oddzielny marsz organizuje głowa państwa, a jeszcze kolejny - własny – lider największej opozycyjnej partii. To, jak kto świętuje rocznicę odzyskania niepodległości, staje się powoli wyznacznikiem światopoglądu. Wbrew pozorom, wcale nie jest najlepiej zostać w domu albo wyjechać z rodziną na długi weekend – pamiętajmy, że najbardziej podejrzane są osoby, które w ogóle nie ujawniają swoich poglądów...

Narastają nie tylko podziały, wyznaczane politycznymi sympatiami i antypatiami – te są po prostu ceną, którą płaci większość młodych demokracji. Niepokoić powinien rosnący rozdźwięk między Nami (czyli obywatelami) a Nimi (czyli politykami). Jeśli fundamentalne dla systemu demokratycznego instytucje, takie jak parlament i rząd budzą u większości Polaków negatywne skojarzenia (chodzi tu o instytucje jako takie, a nie o ocenę opcji politycznej, która w nich w danym momencie dominuje), to decydentów powinno to znacznie bardziej niepokoić, niż słupki poparcia dla partii politycznych. Bo oznacza to żółtą kartkę dla państwa i całej klasy politycznej. Polacy nie wierzą, że jakikolwiek polityk zdoła rozwiązać ich problemy, że Sejm w jakimkolwiek składzie uchwali dobre prawo – czują się pozostawieni sami sobie. A to rozgoryczenie jest nie tylko udziałem osób, które z trudnością wiążą koniec z końcem, ale również tych, którzy na państwo i jego funkcjonowanie zwykli patrzeć trzeźwo – czyli przedsiębiorców.

Czy można mówić o zagrożeniu dla demokracji? Na pewno tak. Nie w tym sensie, że zjawi się dyktator na białym koniu, który sprytnie wykorzysta społeczne rozgoryczenie – bo trudno chyba sobie wyobrazić taki scenariusz w samym sercu Europy, w dodatku w kraju współtworzącym Unię Europejską. Dla demokracji i jej prawidłowego funkcjonowania najbardziej zabójcza jest obojętność. Frekwencja wyborcza w naszym kraju na europejskim tle wypada od lat słabiutko, a rozczarowanie państwem z pewnością jej nie poprawi. Symptomem tej niewiary w państwo i polityków różnej maści i szczebla jest również coraz większa liczba inicjatyw referendalnych, od szczebla gminnego do ogólnopolskiego. Politycy i tak nic nie zrobią, mobilizujemy się zatem sami – tak można odczytać przesłanie tych inicjatyw.

Życzę więc i Państwu, i sobie, by ci, których wybieramy raz na kilka lat, myśleli nie tylko o tym, czy powiedzie się im w następnych wyborach. Żeby zastanowili się, dlaczego coraz trudniej przychodzi im prowadzenie dialogu z Polakami. Można twierdzić oczywiście, że jako społeczeństwo nie dorośliśmy do demokracji – ale może lepiej zastanowić, czy do tej demokracji dorośli sami politycy?

Powrót na górę

Mapa strony

Biznesciti.com

O biznesie

Przydatne linki

O nas