Logo
Wydrukuj tę stronę

Liniowy PIT – dla wszystkich!

Liniowy PIT – dla wszystkich! fot. Pixabay

Dlaczego by nowego roku nie zacząć od marzeń? Tym bardziej, że to rok wyborczy, więc nawet jeśli marzenia się nie spełnią, to przynajmniej jest spora szansa, iż ten czy ów polityk obieca ich spełnienie.

A więc, Szanowni Państwo, marzy mi się, by w ramach obiecywanej przez rząd reformy podatków wykonać wielki krok i wprowadzić podatek liniowy. Tym bardziej, że – jak głosi plotka – taki pomysł jest poważnie analizowany.

Obniżka CIT dla spółek o najmniejszych obrotach to krok dobry, lecz jego skutki odczuje jedynie niewielka grupa podmiotów. O wiele liczniejsze grono tych, którzy mają zarejestrowaną działalność gospodarczą, od lat może korzystać z liniowego PIT. Może, ale nie całkiem spokojnie, bowiem co rusz pojawiają się pomysły wprowadzenia dwóch stawek, a i kolejne możliwości odliczeń znikają z roku na rok… Pamiętam, jaka dyskusja towarzyszyła wprowadzeniu liniowej stawki dla prowadzących działalność gospodarczą. Czegóż się nie nasłuchaliśmy! Że budżet państwa zostanie zrujnowany. Że to krzycząca niesprawiedliwość, bo lepiej zarabiający powinien płacić więcej. Że biznes opływać będzie w przywileje, a z biednego człowieka fiskus wydusi ostatni grosz.

A dzisiaj, proszę, liniowy PIT dla wspomnianej grupy cieszy się taką akceptacją, że każdy pomysł, by przy nim pomajstrować, budzi zrozumiały opór.

Polacy wiedzą, że działalność gospodarczą prowadzą nie miliarderzy, ale ludzie, którzy w pocie czoła prowadzą przedsiębiorstwa, zwykle niewielkie, ryzykując własnym majątkiem, a nie majątkiem spółki. I ta 19-procentowa stawka nie jest w stosunku do nich żadnym przywilejem, lecz zwykłą przyzwoitością.

Skoro liniowy podatek dla przedsiębiorców doskonale się sprawdza i zyskał społeczną akceptację, to czemu nie pójść o krok dalej? Dlaczego nie objąć podatkiem liniowym wszystkich Polaków? Nie chcę stawiać się w roli doradcy polityków, ale mam wrażenie, że taki ruch przysporzyłby rządzącemu obozowi popularności. Podatek liniowy, wbrew populistycznym pokrzykiwaniom, nie jest jednakowym traktowaniem lepiej i gorzej zarabiającego. To nie pogłówne, wynoszące po prostu określoną kwotę na głowę obywatela, niezależnie od jego dochodów. Ktoś, kto zarabia rocznie milion złotych, w przypadku podatku liniowego płaci dziesięć razy więcej od osoby zarabiającej sto tysięcy rocznie. Przy systemie progresywnym lepiej zarabiający nie dość, że płaci więcej, to jeszcze jest karany swoistym domiarem. A ci naprawdę lepiej zarabiający karani są tylko teoretycznie, bowiem bardziej opłaca im się uciec z podatkami za granicę. Zresztą, cóż poza satysfakcją ma gorzej zarabiający z faktu, że ktoś inny zapłaci wyższą stawkę? On wszak nie zapłaci mniej.

Podobno pomysł liniowego PIT dla wszystkich analizowano w otoczeniu szefa rządu. Jednak największą przeszkodą dla jego wprowadzenia nie są niekorzystne wyliczenia, lecz przekonanie polityków, przede wszystkim starszego pokolenia. Fałszywy argument, że liniowy podatek to ukłon w stronę bogatszych, bardzo mocno siedzi w ich głowach. Do tego dochodzi obawa przed przelicytowaniem przez inne partie w zakresie rozwiązań socjalnych. Nie zdziwiłbym się, gdyby po ogłoszeniu koncepcji podatku liniowego politycy deklarujący przywiązanie do idei liberalnych zaczęliby rwać włosy z głowy i gromić rząd za wspieranie bogaczy. A taka kłótnia w roku wyborczym może być dość niebezpieczna.

Ryzyko jest, owszem. Ale trzeba patrzeć dalej, niż w perspektywie najbliższych wyborów. Liniowy podatek dla przedsiębiorców to – oprócz sfinalizowania wejścia Polski do UE – najlepiej pamiętany pozytyw rządów Leszka Millera. Premiera, który bynajmniej nie wywodził się z formacji liberalnej. Premier Morawiecki, który również nie reprezentuje liberałów, ma szansę przejść do historii polskiej gospodarki i zaskarbić sobie wdzięczność większości podatników. Czy nie warto?

Artykuły powiązane

Realizacja i wykonanie Fanaberie.eu