Niemiecka straż graniczna już wzmacnia kontrole aby wyłapywać szmugiel „Polen-Boeller”, czyli polskich petard. Niemieckie petardy mogą zawierać tylko do 6 gram czarnego prochu, bez innych substancji wybuchowych. Dlatego odgłos wybuchu jest marny, atrakcja słaba i jedynie lekko poparzyć się można. Co innego polskie petardy. Huk ogromny a i posmak ryzyka większy, o czym świadczą dziesiątki pokaleczonych Niemców, którym zachciało się bawić z „Polen-Boeller”.
Także w Holandii policja ciężko pracuje nad ukróceniem procederu sprowadzania polskich fajerwerków. Media podają, że już namierzyła 350 osób które fajerwerki kupiły w naszych internetowych sklepach. W zeszłym roku polskie petardy konfiskowano na tony. Warto dodać, że w Niemczech i Holandii petardy i fajerwerki wolno kupować tylko przed Sylwestrem.
A u nas wolność, wolność i swoboda. Materiałów pirotechnicznych można kupić kiedy się chce i ile chce, na przykład tonę, po czym odpalać je ku radości własnej i całej rodziny. Formalnie wolno je sprzedawać tylko osobom pełnoletnim i tylko pod kontrolą dorosłych odpalać. Faktycznie jest to przepis martwy, po ulicach już snują się stada małolatów walących petardami gdzie się da.