Efekt takich udanych poszukiwań możemy oglądać w muzeum w Nieborowie – napisał na swym blogu na portalu natemat.pl Krzysztof Przybył. Prezes Polskiej Fundacji Godła Promocyjnego „Teraz Polska”.
Autor tekstu przypomina, że niezwykle cenne, wielkie zbiory Potockich z Łańcuta zostały częściowo rozproszone w czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu. W obawie przed zniszczeniami i rabunkami ostatni ordynat łańcucki hrabia Alfred Potocki w 1944 roku wywiózł kilkaset skrzyń z dziełami sztuki i książkami z zasobnej biblioteki do Wiednia. Po wojnie kolekcja uległa rozproszeniu. Zbiory znalazły się w rękach kolekcjonerów i instytucji na całym świecie. To, co pozostało w Polsce, szczęśliwie w dużej części ocalało. Jak głosi anegdota, pracownik z zamku ocalił zbiory przed rabunkiem czerwonoarmistów, wywieszając tablicę, że w rezydencji mieści się „nacjonalnyj muziej”. Prywatnej własności arystokratów goście ze Wschodu zapewne by nie przepuścili…
Ów pracownik wyprzedził fakty, bowiem dzisiaj faktycznie w łańcuckiej rezydencji mieści się muzeum. Muzeum zabiega również o odzyskanie fragmentów zbiorów rozproszonych po różnych krajach. Skuteczność tych działań zależy od wielu ludzi dobrej woli, w tym pozarządowych organizacji. I tak, wsparciem dla Muzeum jest Fundacja Rodziny Blochów, która odzyskała dla placówki cenne egzemplarze dzieł z zamkowego księgozbioru. A teraz do Polski wróciły obrazy ze zbiorów Potockich – dzięki zaangażowaniu Macieja Radziwiłła i Michała Sobańskiego.
Mowa o 20. portretach staropolskich, w tym unikalnych podobiznach Jana III Sobieskiego i królowej Marii Kazimiery. Radziwiłł i Sobański odkupili je od różnych kolekcjonerów, docierając nawet do… Peru. Obecnie obrazy wystawione są w muzeum w Nieborowie, a jesienią trafią na wystawę do muzeum w Łańcucie i uświetnią ekspozycję z okazji 75-lecia powstania placówki.
To zdecydowanie dobry wzór: prywatne osoby, społecznicy, twórcy fundacji (Fundacji Trzy Trąby i Fundacji im. Feliksa hr. Sobańskiego) za własne pieniądze wykupują i sprowadzają do kraju cenne – także jako świadectwa historii – zbiory. Gdyby nie tylko poszczególne osoby i fundacje, ale i biznes zaangażował się w podobne przedsięwzięcia, może wiele z tego, co nie zostało bezpowrotnie utracone, udałoby się przywrócić Polsce? Tak sobie myślę, że i Polska Fundacja Narodowa, dysponująca olbrzymim budżetem, mogłaby dołożyć coś niecoś od siebie. Przecież promocja polskiej kultury i polskiej historii ściśle wiąże się z odzyskiwaniem tego, co niegdyś było jej częścią. To dla mediów, także zagranicznych, zdecydowanie wdzięczniejszy temat, niż okrążający świat jacht – kończy Przybył.