Uderzeniowa fala już zaczęła przechodzić przez Europę, ale sądzę, że jej skutki widoczne będą pod koniec roku. Wówczas będzie można pokusić się o rachunek strat, (bo na zyski raczej liczyć trudno...). Dla nas niezmiernie istotne będzie to, jakie decyzje zapadną odnośnie Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii. Nie zapadną one raczej wcześniej, niż w przyszłym roku, niemniej nerwowy okres niepewności może skłonić wielu z rodaków do rozglądania się za pracą w innym kraju, bądź za powrotem do Polski. Niedawno pisałem, jak duży odsetek w budżetach naszych gospodarstw domowych stanowią środki przesyłane przez Polaków pracujących za granicą – a Wyspy Brytyjskie to wszak skupisko kilkusettysięcznej emigracji zarobkowej.
Ze strony rządu płyną uspokajające sygnały. To dobre, ale zarazem oczywiste – trudno, by decydenci przekazywali rynkom negatywne informacje. Teraz jednak czas na przedstawienie realnego planu złagodzenia skutków Brexitu, który odczują polscy przedsiębiorcy. I nieważne, że na razie właściwie niczego nie wiemy: kiedy i na jakich warunkach Brytyjczycy rozstaną się formalnie z Unią, jakie przywileje obywatele Unii zachowają, a co stracą. Tu potrzeba koncepcji rozpisanej na kilka wariantów, od optymistycznego do skrajnie pesymistycznego. I kwestia bodaj najważniejsza: zadbanie o polskie interesy podczas negocjacji Unii z Wielką Brytanią. Rząd musi rzucić na szalę wszystko, by nie było pokusy dzielenia członków Unii na mniej i bardziej uprzywilejowanych w relacjach z Wyspiarzami.
Szczęście w nieszczęściu, że główne siły polityczne mówią w sprawie Brexitu jednym głosem. To znaczy: kłócą się, szarpią, ale koniec końców zgodnie przyznają, że wynik referendum jest bardzo szkodliwy dla Polski. Mimo wrodzonego optymizmu nie jestem przekonany, czy nasi politycy będą podobnie zgodni w analizie przyczyn tej szokującej decyzji. Jeżeli mamy ambicje – i bardzo dobrze – być jednym z liderów debaty o przyszłym kształcie Unii, to musimy dokładnie poznać przyczyny Brexitu. To oczywiste, że nie są one jednowymiarowe. Swój udział mają i niezmiernie z siebie zadowolone unijne elity władzy, i populiści żerujący na ksenofobii, podobnie jak spekulanci. Ale też nie bez wpływu jest ewoluująca świadomość unijnych społeczeństw. Sen o zgodnej, federalnej Europie był śniony w czasach, gdy nasz kontynent był oazą spokoju w targanym konfliktami świecie. Teraz, kiedy padł na niego cień poważnych konfliktów, potrzeba mniej utopii, a więcej zrozumienia. Także dla ludzkich lęków i obaw, które zbyt często bywają wyśmiewane jako głupie i wsteczne. Strach nigdy nie jest głupi, głupie bywa jego bagatelizowanie.
Ponad 80 procent Polaków nigdy nie poparłoby decyzji o wyjściu Polski z Unii. Nie ma bowiem alternatywy dla budowania wspólnej przyszłości naszego kontynentu. Możemy z Unii drwić, krytykować ją, lecz przy okazji nie zaniedbujmy działań pozytywnych. Fałszywe jest bowiem powtarzane jak mantra sformułowanie „my i Unia". Nie – po prostu: Unia, czyli my.