Wojsko zamierza kupować na potęgę Wyróżniony
- Napisane przez Andrzej Arendarski /RED
- Komentarze:DISQUS_COMMENTS
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
![F-15](/media/k2/items/cache/31fbdaf62f5a03bc06adf1c1d2690a21_XL.jpg)
W dziale analizy i komentarze portalu rada.rp.pl ukazał się tekst poświęcony zakupom uzbrojenia przez MON w którym Andrzej Arendarski zastanawia się nad sensownością biznesowej strony tego przedsięwzięcia.
"To wielka szansa – nie tylko na uczynienie naszych sił zbrojnych realnie zdolnymi do obrony kraju. To także szansa na zbudowanie konkurencyjnego przemysłu obronnego, zdolnego wychodzić na inne rynki i przynoszącego całej gospodarce cenne miejsca pracy. Wygląda na to, że szansy tej koncertowo wręcz nie wykorzystamy - pisze Arendarski.
Faktycznie – kupujemy, głównie od Amerykanów. Ostatnio resort obrony orzekł, że pozyskamy samoloty wielozadaniowe F-35. Samej decyzji o kupnie nowych maszyn nikt nie kwestionuje. Poradzieckie Mig-29 zaczęły ostatnio spadać – czas się z nimi żegnać.
(...)
Warto przypomnieć, że wiele lat temu mogliśmy wspólnie z Amerykanami uczestniczyć w projekcie budowy tego samolotu. Być może dziś mielibyśmy swój udział, np. własną linię produkcyjną któregoś z podzespołów, lepszą cenę i kompetencje do obsługi. Odmówiliśmy. Rezultat?
Zresztą, już to przerabialiśmy. Przypomniał o tym niedawno sam wiceminister obrony Bartosz Kownacki w Polskim Radiu. Włosi pod koniec lat 90. proponowali nam wejście do projektu budowy nowych samolotów szkolnych. Oczywiście poskąpiliśmy grosza… by po latach kupić samoloty M-346 Master od koncernu Leonardo. Te same. Znowu byliśmy tylko klientem, a mogliśmy być partnerem. Chytry dwa razy traci.
(...)
Nie oceniam, który samolot jest lepszy – to zostawiam pilotom. Znam się za to na gospodarce, dlatego uważam, że proces zakupu, szczególnie tak kosztowny, warto przemyśleć dwa, jak nie trzy razy i choć raz pomyśleć naprawdę przyszłościowo.