Morza i oceany pustoszeją. Ryb coraz mniej Wyróżniony
- Napisane przez Anna Krawczyk
- Komentarze:DISQUS_COMMENTS
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Przez stulecia ludzie sądzili, że morza i oceany stanowią niewyczerpane źródło ryb i owoców morza.
Jednak – jak pokazują badania – w ciągu ostatnich 50 lat wielkość morskich populacji ryb zmalała niemalże o połowę. Jeśli więc chcemy, by nasze dzieci i wnuki znały smak dzikiego śledzia, dorsza czy łososia, już dziś powinniśmy kupować tylko te ryby, które pochodzą ze zrównoważonych, przyjaznych dla środowiska połowów. Bo to od naszych codziennych wyborów zależy, czy zasoby dziko żyjących ryb przetrwają.
Według Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa ludzie jedzą coraz więcej ryb i owoców morza. Na świecie ich średnie spożycie wzrosło z 9 kg na osobę na początku lat 60. ub. w. do ponad 20 kg w 2015 roku, a tempo wzrostu konsumpcji ryb dwukrotnie przewyższa tempo wzrostu liczby ludzi na świecie.
Boże Narodzenie bez śledzika?
Z jednej strony informacje te cieszą, bo ryby to wartościowe, zdrowe białko. Jednak popyt nakręca podaż, więc – by zaspokoić oczekiwania konsumentów – coraz częściej mamy do czynienia z rybołówstwem rabunkowym, które szkodzi środowisku. Z powodu nadmiernych połowów niektórym gatunkom grozi wyginięcie – według WWF taki los już wkrótce może spotkać np. węgorza czy łososia bałtyckiego. Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa alarmuje, że aż jedna trzecia (33,1 proc.) światowych zasobów ryb poławiana jest w sposób niezrównoważony.
- Niestety wzrastający popyt na produkty rybne wywiera również trwały wpływ na kondycję naszych mórz i oceanów. Przez stulecia ludziom wydawało się, że oceany stanowią niewyczerpane źródło ryb i owoców morza, tymczasem nadmierne połowy mogą prowadzić do zachwiania równowagi ekosystemów morskich i wymierania gatunków. Nie jest to tylko problem ekologiczny, ale również społeczny, ponieważ konsekwencje tych działań odczuwają miliony ludzi, dla których ryby stanowią główne źródło białka oraz których byt zależy od gospodarki rybnej – mówi Anna Dębicka, Koordynator Programu MSC w Polsce.
Mięso – jemy więcej, ale…
Na świecie wzrasta nie tylko konsumpcja ryb. Ludzie jedzą też coraz więcej mięsa. Tymczasem produkcja mięsa jest jedną z najbardziej obciążających środowisko działalności człowieka. Przy jego produkcji powstają metan, dwutlenek węgla i tlenek azotu. Hodowla przemysłowa to także ogromne zużycie wody, z czego 98 proc. pochłaniają uprawy przeznaczane na karmę dla zwierząt. Poza tym, co roku ogromne tereny przekształcane są w pastwiska lub pola pod uprawę roślin pastewnych. Szacuje się, że już 71 proc. lasów deszczowych w Ameryce Południowej zamieniono w pastwiska, rancza i fermy hodowli bydła, a dalsze 14 proc. zajmuje uprawa soi na paszę.
Prognozy nie napawają jednak optymizmem. Jak wynika z trzech różnych metod prognozowania popytu na mięso, do 2050 roku nastąpi znaczący wzrost jego konsumpcji – w ciągu najbliższych 30 lat wyniesie on od 76 proc. aż do 144 proc. (analizę i prognozy popytu na mięso, a także m.in. konsekwencje jego spożycia dla środowiska znaleźć można w lipcowym wydaniu magazynu „Science”).
Ważne jest więc, by rosnący trend dotyczący konsumpcji ryb utrzymać. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że ryby są eko (np. woda to ich naturalne środowisko, a nie środek do produkcji). Wielu konsumentów wciąż nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, jak ogromny wpływ na środowisko naturalne mają nasze codzienne decyzje zakupowe.
Niebieski znak z rybką
Robiąc codzienne zakupy możemy dbać o naszą planetę i „walczyć” z rybołówstwem rabunkowym. Wystarczy, że będziemy kupować tylko te ryby i owoce morza, które są oznaczone niebieskim znakiem z rybką, czyli certyfikatem MSC. Umieszczony na opakowaniu certyfikat daje gwarancję, że oznaczone nim ryby i owoce morza pochodzą z przyjaznych środowisku, zrównoważonych połowów, które w mniejszym stopniu wpływają na ekosystem morski, pozostawiają więcej ryb w morzach i oceanach oraz sprzyjają innym zwierzętom morskim. Każdy, kto sprzedaje ryby z certyfikatem MSC musi przestrzegać ścisłych norm, które np. gwarantują, że w trakcie transportu certyfikowane surowce nie zostaną wymieszane z tymi niecertyfikowanymi.
W polskich sklepach dostępnych jest już ponad 700 produktów z certyfikatem MSC. Ryby nim oznaczone można kupić np. w największej sieci handlowej w kraju, czyli Biedronce.
- Regularnie poszerzamy asortyment produktów ze znakiem MSC i obecnie posiadamy w ofercie już ponad 20 takich certyfikowanych produktów, co czyni nas jednym z liderów wśród sieci w Polsce. Dzięki temu nasi klienci mogą kupować ryby z dobrze zarządzanych łowisk – mówi Marlena Zbrzyzny, starszy menedżer działu rozwoju jakości i kontroli marki własnej w Biedronce.
Jeśli więc nie potrafimy sobie wyobrazić Bożego Narodzenie bez tradycyjnego śledzika i innych dań rybnych warto kupować tylko te ryby pochodzące ze zrównoważonych połowów. Statystyki dotyczące ich konsumpcji powinni poprawić zwłaszcza Polacy – w Unii Europejskiej średnie roczne spożycie ryb wynosi bowiem ponad 23 kg na osobę, a w Polsce to tylko 12,5 kg na osobę. Zakładając, że dorosły łosoś waży około 25 kg, więc statystyczny Polak potrzebuje aż dwóch lat, by go zjeść.