Menu
A+ A A-

Do pierwszych trzech klas musi być podręcznik Wyróżniony

Do pierwszych trzech klas musi być podręcznik

- Dla pierwszych trzech klas musi być podręcznik. Pamiętajmy, że nie każdy nauczyciel ma szansę być kreatywnym i nie każde dziecko jest genialne. Zadaniem szkoły jest nauczyć dzieci czytać - systemowo, sprawdzoną i skuteczną dla wszystkich dzieci metodą - mówi prof. Jagoda Cieszyńska z Katedry Logopedii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.

Od kilku miesięcy dyskusję na temat edukacji zdominował podręcznik. Jedni mówią, że jest niezbędny, inni, że nauczyciele powinni być kreatywni i nie muszą korzystać z podręcznika. Jaka jest pani opinia na temat roli podręczników w edukacji?

Dla pierwszych trzech klas musi być podręcznik. Pamiętajmy, że nie każdy nauczyciel ma szansę być kreatywnym i nie każde dziecko jest genialne. Zadaniem szkoły jest nauczyć dzieci czytać - systemowo, sprawdzoną i skuteczną dla wszystkich dzieci metodą. Sądzę, że nauczyciel powinien mieć do dyspozycji podręcznik i korzystając ze swojej kreatywności nauczył podstawowych szkolnych sprawności: czytania ze zrozumieniem, poprawnego pisania i liczenia.

To mrzonki, że na zasadzie rządowego dekretu każdy nauczyciel będzie tworzył własne, oryginalne materiały. Kreatywność nauczyciela przejawia się w osobowym spotkaniu z każdym dzieckiem, w pomocy dzieciom z zakłóceniami rozwoju.

Od września uczniów klas pierwszych czeka rewolucja, będą uczyć się z przygotowanego przez MEN podręcznika. Czy podoba się pani pomysł jednego elementarza dla wszystkich uczniów?

Nie jestem przeciwna temu pomysłowi biorąc pod uwagę m.in. kwestie finansowe dla rodziców oraz fakt, że podręczników dla najmłodszych jest na rynku zbyt wiele. Od ponad trzydziestu lat pracuję z dziećmi i jestem współautorką podręcznika do nauki czytania dla 6-latków, dlatego niezręcznie jest mi o tym mówić, ale uważam, że jeśli myśli się o wprowadzeniu jednego podręcznika, nie powinni go pisać naukowcy, którzy nigdy nie uczyli, ani nauczyciele, którzy próbują grać rolę naukowców. Podręcznik powinni tworzyć praktycy z odpowiednią wiedzą teoretyczną, przede wszystkim neurobiologiczną. Oczywiście nie wskazuję na siebie, ale grono takich osób w Polsce nie jest zbyt szerokie. Poza tym powinien być to podręcznik, dzięki któremu dziecko szybko nauczy się czytać niezależnie od tego czy nauczyciel jest dobry czy zły, kreatywny czy odtwórczy.

Widziała pani „Nasz Elementarz" MEN dostępny w internecie?

Widziałam potwornie chaotyczną okładkę. W elementarzu nie chodzi o to, aby było przeraźliwie kolorowo – mózg dzieci pracuje inaczej niż dorosłych. Przyznam, że miałam nadzieję, że przed premierą będzie on gruntownie konsultowany ze środowiskami, które specjalizują się w nauczaniu najmłodszych.

Konsultacje się odbyły, można było zgłaszać uwagi mailowo.

Nie mam nic przeciwko ogólnospołecznym konsultacjom, ale mówimy tu o gruntownych konsultacjach z udziałem ekspertów, innych autorów podręczników i wzięcie pod uwagę tych opinii. Ich zignorowanie jest nierozsądne i pokazuje, że nie chodzi tu o to, jaki będzie ten elementarz, ale wyłącznie o to, aby powstał jak najszybciej.

Podręcznik to określona metoda nauczania. Maria Lorek, autorka elementarza przyznała, że chociaż wiele osób to sugerowało, nie zgodziła się wprowadzić do elementarza metody uczenia sylabami. Metoda sylabowa, którą pani współtworzyła, jest popularna wśród wielu nauczycieli. Dlaczego?

Zacznę od tego, że wyniki badań neuroobrazowania pracy mózgu czyli podglądania, jak pracuje lewa i prawa kora podczas wykonywania różnych zdań oraz wiedza, w jaki sposób mózg dziecka odbiera i przetwarza informacje są na tyle bogate, że nie można ich dzisiaj ignorować. Metoda sylabowa, czy inaczej Symultaniczno–Sekwencyjna Nauka Czytania opiera się właśnie na wiedzy o funkcjonowaniu mózgu dziecka oraz znajomości funkcji lewej i prawej półkuli. Mówiąc w dużym uproszczeniu, metoda ta pozwala na to, aby dzieci uczyły się z przyjemnością, a nie ze świadomością, że właśnie uczą się czytać. Zaletą metody jest również to, że korzystając z niej słaby nauczyciel nie zaszkodzi dzieciom. Przy zastosowaniu innej metody – głoskowej, zdolne dzieci i tak nauczą się czytać, ale mniej zdolne mogą mieć problemy. Nie będą czytać z przyjemnością i nie będą w stanie czytać szybko. W dzisiejszym świecie, w którym dominuje internet, brak tej umiejętności może wykluczyć z edukacji. Dzieci zagrożone dysleksją i z innymi problemami rozwojowymi np. z opóźnionym rozwojem mowy nie nauczą się czytać ze zrozumieniem. Nie pokażą całego swoje potencjału intelektualnego, a przede wszystkim już od pierwszej klasy będą budowały negatywny obraz własnej osoby.

Rozmawiał Kamil Ciepieńko

Powrót na górę

Mapa strony

Biznesciti.com

O biznesie

Przydatne linki

O nas