Zwiększajmy rolę samorządów Wyróżniony
- Napisane przez Tocowazne.pl
- Komentarze:DISQUS_COMMENTS
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Rozmowa z doktorem Andrzejem Sadowskim, wiceprezydentem Centrum im. Adama Smitha, ekonomistą, komentatorem gospodarczym, wyróżnionym przez Gazetę Finansową podczas ostatniej edycji Gali Finansista Roku.
Tocowazne.pl: Jakie teraz są główne zagrożenia dla wolności gospodarczej w Polsce?
Andrzej Sadowski: Są nieustająco te same od lat. Płyną one wyłącznie ze świata polityki i polegają na próbach zawłaszczenia tego obszaru, który dotąd był w rękach obywateli, przedsiębiorców i przekazania go biurokracji rządowej i partyjnej. Wychodzi to w różnych rankingach międzynarodowych. Polska – mimo upływu lat – zajmuje ciągle w nich odległe miejsca, a inne kraje, które były w znacznie gorszej sytuacji gospodarczej, jak chociażby Estonia, wyprzedzają nas już pod względem i dobrobytu i wolności gospodarczej i poziomu korupcji, który jest tam bardzo niski.
Jak związek ma poziom korupcji ze stopniem wolności gospodarczej?
Warto bowiem zauważyć, że im większa wolność gospodarcza, tym większy poziom dobrobytu i tym niższy poziom korupcji. Polska – jak to zauważają politycy, ale źle to definiują – znalazła się w tzw. pułapce średniego rozwoju. Wolność gospodarcza jest tym elementem życia społeczno gospodarczego, który powoduje, że z kraju tak biednego jakim była Polska końca lat '80 bardzo szybko przeskoczyliśmy do kraju średnio zamożnego i dziś Polacy cieszą się względnym dobrobytem nie dlatego, że rząd wybudował ileś tam kilometrów autostrad, ale dlatego, że obywatelom zwrócono wolność gospodarczą i mogli sami zakrzątnąć się wokół własnej przyszłości i zdobyć bogactwo na własną rękę, a nie czekać na taką czy inną ulgę od rządu lub zasiłek. Polacy dzięki wolności gospodarczej, która – warto przypomnieć – została zwrócona ustawą Wilczka i Rakowskiego z 23 grudnia 1988 roku, mając niezwykle skromne oszczędności użyli ich do stworzenia swoich pierwszych przedsiębiorstw, które wykreowały blisko 6 mln nowych miejsc pracy w ciągu kilku lat transformacji lat '90. Można więc stwierdzić, że to właśnie dzięki polskim małym przedsiębiorcom funkcjonuje w Polsce demokracja.
Przedsiębiorcy w Polsce budowali więc demokrację?
Sektor należący do rządu był likwidowany (przedsiębiorstw państwowych), ludzie byli masowo zwalniani z pracy w sektorze państwowym, ale nie wyszli na ulice tylko dlatego, że znaleźli dla siebie alternatywę – pracę w małych i średnich firmach. To jest właśnie efekt wolności gospodarczej, z której korzystały też samorządy, bo dzięki temu że ta mała przedsiębiorczość nie była ograniczona tylko do Warszawy, ale rozlała się po całym kraju, też czerpały z tego korzyści – choćby z podatków płaconych lokalnie i mogły dalej funkcjonować przeznaczając pieniądze na przykład na utrzymanie szkół i wielu innych instytucji publicznych. Na wolności gospodarczej korzystają więc absolutnie wszyscy – także samorządy.
Samorządy, o których Pan wspomniał, mogą stanąć teraz przed pewnym problemem. Ostatnio głośno zrobiło się bowiem o projekcie ustawy krajobrazowej, która poprzez odebranie pewnych kompetencji decyzyjnych gminom – pozbawiła by je znacznych dochodów. Co Pan o tym myśli?
To kwestia nie tylko tej ustawy, ale generalnie uwłaszczenia samorządów w dochody z podatków. Dziś mamy mechanizmy, o których sam obecny rząd określał jako zły i wymagający zmiany i polega on na tym, że podatki wędrują do Warszawy – wg różnych algorytmów dla poszczególnych województw - i wracają do samorządów, ale w niewystarczającej wysokości. I samorządy dostają jeszcze dotacje z Warszawy na realizację celów publicznych, takich jak utrzymanie dróg, szkoły czy opieka medyczna. I to jest mechanizm ewidentnie zły – rodem z państwa centralnie zarządzanego. A chodzi o to, aby większość podatków wypracowywanych w samorządach zostawała właśnie w samorządach. Jedynie część tylko powinna trafiać do Warszawy na utrzymywanie administracji centralnej i ogólnych funkcji Państwa. Trzeba te proporcje odwrócić i wtedy samorządy będą w stanie w sposób płynny i normalny, a nie czekać na taką czy inną dotację z Warszawy. To będzie istotą prawdziwie demokratycznego Państwa, bo nadal takim Państwem – jeśli weźmiemy pod uwagę proces dzielenia podatków – w pełni nie jesteśmy. To obywatele powinni mieć bowiem większą kontrolę nad pieniędzmi wypracowywanymi lokalnie – właśnie poprzez samorządy.
W przytaczanym przez nas projekcie ustawy krajobrazowej – według jego krytyków – dochodzi do odebrania uprawnień gminom i przekazania ich wyżej, aż na szczebel wojewódzki (o pewnych sprawach w gminach decydować mają marszałkowie). Co to de facto oznacza?
Są różne próby ograniczenia kompetencji gmin i praw obywateli - jeśli chodzi o kontrolę nad samorządami, jak choćby w prezydenckiej propozycji ograniczania praw związanych z referendami. To są rozwiązania, które idą w odwrotnym kierunku niż deklaracje polityczne, gdzie cały czas mówi się o zwiększaniu kompetencji samorządów, przekazywaniu im kolejnych obszarów. Jak popatrzymy na doświadczenia innych demokratycznych krajów europejskich, to jednak lokalny samorząd ma tam daleko idące możliwości stanowienia prawa i kompetencje, łącznie z tym, że kwestia podatków jest mocno lokalna, a nie przekazywana na szczebel wyższy.
Jakie są zatem wnioski dla Polski?
Dziś naprawdę należałoby pomyśleć o przekazaniu u nas pewnych spraw samorządom, ale też o zwiększeniu ich kontroli przez obywateli. Wzorcem może być tu Szwajcaria, bo tam – przy największym stopniu kontroli obywateli – 1 Frank jest znacznie efektywniej wydawany i widać tam zależność między zwiększoną kontrolą obywateli nad samorządami a efektywnością wydawania publicznych pieniędzy. Takie rozwiązania mogłyby stać się dla nas punktem odniesienia, a nie cofanie się w niektórych obszarach i próba odebrania samorządom – zwłaszcza tym, które są najbliżej obywateli – kompetencji. Nie ma też powodów aby dalej utrzymywać takie rozwiązania, które funkcjonują ciągle u nas, ale w innych demokratycznych krajach – nie. Chodzi o kontrolę, którą sprawują nad samorządami jednocześnie centralna i lokalna administracja rządowa. Taki system nadal mamy. Amerykańscy eksperci, którzy pomagali nam przywracać lokalną demokrację, byli wręcz zdumieni, że kontrolę nad samorządami sprawuje tu wojewoda ze swoimi urzędnikami. Coś takiego nie mieści się w porządku demokratycznym. Tam kontrolę nad samorządami sprawuje wprost obywatel albo sąd.