Logo
Wydrukuj tę stronę

Mądry wybór zamiast quasiprzetargu Wyróżniony

Mądry wybór zamiast quasiprzetargu

W rozmowie z BiznesAlert.pl prezes PZL Świdnik krytykuje sposób przeprowadzenia przetargu na śmigłowce i sugeruje, że najlepszy wybór to oferta jego firmy. Ma ona zamiar stanąć w szranki z amerykańskim konkurentem.

BiznesAlert.pl: Podczas ostatniej wizyty w zakładach w Świdniku premier Beata Szydło stwierdziła, że rząd chce aby sprzęt dla polskiej armii był produkowany w Polsce i przez polskich pracowników jako podstawa nowoczesnego przemysłu. Jak Pan ocenia tę wypowiedź? Czy to jest krok w dobrą stronę?

Krzysztof Krystowski: Oczywiście. To jest święta prawda. W każdym kraju, który dysponuje własnym przemysłem, kupuje się produkty rodzimej konstrukcji. Wynika to z wielu powodów. Po pierwsze ze względu na możliwość tworzenia miejsc pracy, które mają kluczowe znaczenie. Po drugie ze względu na bezpieczeństwo państwa, ponieważ kupując w swoim przemyśle ma się kontrolę nad produkcją, technologią oraz zapewnieniem ciągłości dostaw części zamiennych i serwisu. Po trzecie ze względu na wpływy do Skarbu Państwa, gdyż tworzone w Polsce miejsca pracy generują ZUS i podatki dochodowe od pracowników. To jest także podatek dochodowy od firm i VAT. Wreszcie również dlatego, że nie uderza się w bilans wymiany handlu międzynarodowego. Nie tylko nie zwiększa się importu tylko produkuje u siebie, dając szansę na wzrost eksportu. To jest tak oczywiste, że aż dziwi, iż jest tak wiele osób w Polsce, które tego nie rozumieją.

Premier Szydło poinformowała również, że wraz z zakładami w Mielcu doszło do porozumienia w myśl, którego w Łodzi powstanie centrum serwisowe dla śmigłowców zarówno z Mielca jak i Świdnika. Jak Pan ocenia ten krok?

Ta ścieżka jest dla nas oczywista. Przypomnę, że w naszej ofercie przetargowej na AW149 bardzo wyraźnie mówiliśmy o tym, że będziemy lokowali serwis tych śmigłowców w Łodzi. Co więcej w kwestii serwisu mieliśmy podpisaną umowę z zakładami w Łodzi. Dzisiaj prawie 70 procent śmigłowców użytkowanych przez Polską armię to maszyny wyprodukowane przez Świdnik. Wobec czego warto zadać sobie pytanie czy czekać na nowe śmigłowce i dopiero je serwisować, a to przecież nastąpi za klika lat. Czy może też rozpocząć tę współpracę serwisową już dzisiaj? Jesteśmy otwarci na tego rodzaju rozmowy z WZL1.

Trudno nie zapytać o przetarg na francuskie Caracale. Co dla PZL Świdnik oznacza zwrot w sprawie zakupu śmigłowców wielozadaniowych dla polskiej armii? Czy może być to szansa na zapobieżenie zwolnieniom pracowników w świdnickich zakładach?

To jest dość trudna kwestia. Pod względem przemysłowym decyzja poprzedniego rządu o zakupie śmigłowców z importu, a przypomnijmy, że tylko część partii miała być montowana w Polsce, była niezwykle nieprzemyślana i świadczyła o braku wiedzy ekonomicznej. Oprócz Stanów Zjednoczonych na świecie nie ma krajów, które mają na swoim terytorium fabryki więcej niż jednego producenta śmigłowców. Po USA drugim takim państwem jest tylko Polska poprzez to, że ma produkujące od 60 lat śmigłowce zakłady w Świdniku i od niedawna zakłady w Mielcu, które należą do grupy Sikorsky. Już jesteśmy ewenementem. Zakupienie śmigłowców z importu, pod hasłem ich montażu w Polsce, w najlepszym wypadku oznaczałoby dla dwóch już istniejących w naszym kraju firm zepchnięcie ich do roli producentów podzespołów lub innych marginalnych struktur dla grup kapitałowych, w których działają. W praktyce sprowadzałoby się to do tego, że zamiast mieć, tak jak jest obecnie, jednego z prawdziwego zdarzenia producenta śmigłowców i drugą firmę, która klika lat temu zaczęła budować śmigłowce, mielibyśmy montownię oraz dwóch dostawców części lotniczych. Po zakończeniu dostaw dla MON montownia zapewne zakończyłaby działalność. Pozostałe dwie firmy, tracąc podstawy swego istnienia powoli dogorywałyby, zwalniając pracowników.

Jakie konsekwencje niosłaby taka decyzja dla Świdnika? Obecnie zatrudniamy prawie 3,3 tys. pracowników. Kolejne 4,5 tys. osób pracuje na rzecz naszej firmy u naszych poddostawców. Zatrudniamy 650 inżynierów. W sytuacji gdybyśmy mieli tylko produkować podzespoły nie utrzymując zdolności projektowania i budowania własnych śmigłowców, prawie wszyscy ci inżynierowie byliby niepotrzebni. Zresztą są takie analizy, że na zakupie Caracali Polska z jednej strony uzyskałaby kilkaset miejsc pracy (MON i Ministerstwo rozwoju mówi tu o 200 – 300 miejscach pracy), ale z drugiej trzeba by było zwolnić kilka tysięcy ludzi na Lubelszczyźnie i na Podkarpaciu. W ostatecznym rozrachunku w Polsce zlikwidowanych zostałoby ok. 3-4 tys. wartościowych miejsc pracy

Rozumiem, że PZL Świdnik stanie do rywalizacji z Black Hawkami? Czy PZL Świdnik powróci do projektu AW149?

Wiemy, że potrzeby polskiej armii w zakresie śmigłowców są bardzo duże. To nie są tylko siły specjalne, ale również Marynarka Wojenna, wojska lądowe i powietrzne. Mamy bardzo bogatą ofertę. Mamy szeroki wachlarz śmigłowców począwszy od najmniejszego SW-4, na którym szkolą się polscy piloci, poprzez AW149, który jest niewątpliwie najnowocześniejszym średnim śmigłowcem wojskowym na świecie, aż do największego jakim jest AW101 „Merlin”, który w moim przekonaniu jest w tej chwili najlepszym śmigłowcem morskim na świecie.

W kontekście zakupów śmigłowców dla polskiej armii należy powiedzieć, że ogłaszanie nowego przetargu zajmuje bardzo dużo czasu. Czy dobrym rozwiązaniem byłby właśnie zakup mniejszej ilości śmigłowców z tzw. „wolnej ręki” ?

Tak. Jestem zwolennikiem takiego podejmowania decyzji przez MON. Zwracam uwagę, że w przypadku istotnego znaczenia dla bezpieczeństwa państwa, o którym mowa w art. 346 b Traktatu o Unii Europejskiej, państwo jest uprawnione do podejmowania tego typu decyzji. Mogą mieć one formułę negocjacji z jednym ale również z kilkoma oferentami. Takie negocjacje mogą wymagać aby oferenci mieli swoje fabryki w Polsce. Jak już wiemy MON zaprosiło do rozmów zarówno PZL Świdnik, PZL Mielec, jak też firmę Airbus, czyli wszyscy mają szansę w nowym postępowaniu przedstawić najlepszą możliwą ofertę, a MON wybierze dla każdego z rodzajów sił zbrojnych śmigłowiec najlepiej spełniający oczekiwania Wojska. To wszystko jest zgodne z prawem i wierzę, że tak właśnie się stanie.

Jeżeli chodzi o poprzedni przetarg to opinia publiczna nie ma świadomości, że nie był on prowadzony w oparciu o ustawę o zamówieniach publicznych. Był quasi-przetargiem, który określa się jako tzw. przetarg prywatny. Podstawą nie była ustawa o zamówieniach publicznych. To był przetarg, podczas którego co najmniej kilkunastokrotnie zmieniano specyfikację istotnych warunków zamówienia. Wielokrotnie złamano w nim obowiązujące w Polsce ustawy. Złamano również zasady i reguły postępowań prowadzonych w ministerstwie obrony narodowej. Najlepszym dowodem na to jest to, że już po otwarciu ofert zmieniono liczbę zakupywanych śmigłowców. Porównywanie przetargu, który nie był publicznym przetargiem i był prowadzony wadliwie z negocjacjami z trzema producentami, wychodzi na korzyść tego drugiego rozwiązania. Jest ono bardziej przejrzyste i uczciwe.

Gdzie PZL Świdnik widzi swoje miejsce zarówno na polskim jak i na zagranicznych rynkach zbrojeniowych?

Już dzisiaj ponad 70 procent przychodów Świdnika stanowi eksport. Oczywiście w dużej mierze jest to eksport różnego rodzaju komponentów, podzespołów, struktur lotniczych głównie dla grupy Leonardo Helicopters, do której należymy. Jest to również eksport gotowych wyrobów. Mamy swoje produkty, które sprzedajemy, jest to Sokół i SW-4. Niedawno podpisaliśmy kontrakty na dostawy do Chin. Teraz uzyskujemy dla SW-4 amerykańskie certyfikaty i będziemy go promować także na tamtym rynku. Promujemy SW-4 także na innych światowych rynkach, np. w Korei Południowej. SW-4 w wersji bezzałogowej jest promowany we Włoszech i Wielkiej Brytanii.

Chcielibyśmy, gdyż jest to zarówno zaszczyt jak i obowiązek, być głównym dostawcą śmigłowców dla polskiej armii. W ciągu ostatnich 10 lat 80 procent śmigłowców kupionych przez polską armię zostało dostarczonych ze Świdnika. Wobec tego kontynuacja jest naturalna. Chciałbym podkreślić, że nasza firma nie żyje z polskiego budżetu. Żyje z eksportu. Sprzedaż naszych śmigłowców dla polskiego wojska jest więc dla nas głównie szansą, żeby promować nasze produkty na całym świecie. Dzięki temu wielokrotnie więcej możemy sprzedać w skali globalnej. Nieprzypadkowo armia francuska zakupiła kilkanaście Caracali właśnie po to, aby wzmocnić sprzedaż eksportową tych śmigłowców na świecie. Tak się to robi na całym świecie. Możemy sprzedać w Polsce kilkanaście, kilkadziesiąt śmigłowców, a na świecie kilkaset.

 

Artykuły powiązane

Realizacja i wykonanie Fanaberie.eu