Menu
A+ A A-

Operacja na polskim rynku pod znakiem zapytania Wyróżniony

Operacja na polskim rynku pod znakiem zapytania

Przyszłość, a co za tym idzie rozwój polskiego rynku farmaceutycznego stanęła pod znakiem zapytania. To za sprawą poselskiego projektu nowelizacji ustawy Prawo farmaceutyczne, którego zapisy mogą zniszczyć ostatni bastion polskiej gospodarki, który aż w 96 proc. należy do polskiego kapitału.

Przekaz projektu nowelizacji, który obecnie trafił pod obrady poselskiej komisji nadzwyczajnej ds. deregulacji, jest przedstawiany jako „apteka dla aptekarza”. Ale pozytywny wydźwięk tego określenia, to złudzenie. W praktyce oznacza to, że na nowych zapisach zyska wąska grupa członków aptekarskiej korporacji, co może skłaniać do zachowań patologicznych i nieetycznych. Przykładem są nasi zachodni sąsiedzi, na których wzorują się pomysłodawcy. Niemiecki model farmaceutyczny w praktyce doprowadził do dominacji międzynarodowych koncernów – producentów i hurtowników, który stworzyli atmosferę monopolu. Niemiecki aptekarz tylko pozornie jest dziś właścicielem apteki – w rzeczywistości jest tak zadłużony i uzależniony od międzynarodowych gigantów, że nie ma w swojej aptece nic do powiedzenia – koncerny ustalają mu ceny, asortyment, politykę sprzedażową.

Dziś w Polsce działa blisko 15 tys. aptek i punktów aptecznych. Rynek ten w 96 proc. należy do polskiego kapitału. Są to głównie małe i średnie firmy rodzinne, budowane od podstaw. To, jak silny jest to sektor polskiej gospodarki świadczą ostatnie lata. Z konkurencją w postaci rodzimych aptek nie poradzili sobie tacy giganci jak holenderski ACP Pharma czy niemiecki Phoenix Pharma.

Okazuje się jednak, że wycofanie się z Polski międzynarodowych koncernów było tylko pozorne. Polski rynek farmaceutyczny należy do najatrakcyjniejszych w Polsce i trudno się dziwić ambicjom zachodnich przedsiębiorców. Oliwy do ognia dolały też media, które ujawniły mapę dotyczącą inwestycji światowego giganta w branży aptekarskiej: Alliance Boots Holdings Limited.  Wynika z niej, że w większości europejskich krajów, gdzie stosuje się system „apteki dla aptekarza”, właścicielem tego rynku jest właśnie koncern Boots. Dlatego najważniejszą konsekwencją wprowadzenia tego modelu rynku będzie oddanie kontroli nad cenami leków w ręce zagranicznych koncernów farmaceutycznych.

Zmiany przede wszystkim odczują pacjenci. Tam, gdzie nad aptekami dominują koncerny farmaceutyczne, jest drogo. Niemcy, Austria, Włochy czy Francja to kraje o najwyższych cenach leków w Europie. Polscy pacjenci to niezamożna grupa – głównie emeryci, renciści, osoby niepełnosprawne, ludzie starsi i schorowani. To oni najczęściej odwiedzają apteki, a wzrost cen leków może spowodować, że nie będzie ich stać na pełne leczenie. Jednym z zapisów projektu nowelizacji jest też ograniczenie liczby aptek. W myśl projektu nie będzie można otworzyć żadnej nowej placówki, jeżeli w danej gminie na trzy tysiące lub mniej mieszkańców przypada jedna apteka i jeżeli w promieniu kilometra od planowanej lokalizacji apteki znajduje się już inna. Ograniczając liczbę aptek, pacjenci będą, więc mieli stopniowo coraz więcej problemów z dostępnością leków.

– Nas pacjentów nie interesuje, kto jest właścicielem apteki. Czy to spółka, czy sieć czy cokolwiek innego. Znaczenie ma tylko to, żeby pacjent został odpowiednio obsłużony, miał zagwarantowany szybki dostęp do leków, czyli nie musiał czekać na nie kilka dni i żeby te leki były tanie. Trwająca od dłuższego czasu na różnych forach dyskusja o przyszłości rynku aptecznego sprowadza się do tego, kto najbardziej zyska w wyniku zmiany prawa: apteka indywidualna, sieciowa, czy skarb państwa. Najmniej jest o tym, co będzie z pacjentem. A nasza sytuacja jest tragiczna – mówi Stanisław Maćkowiak, prezes Federacji Pacjentów Polskich.

Prowadzenie kilku placówek znacznie oddalonych od siebie będzie wiązać się z większymi wydatkami na transport, co przełoży się na ceny asortymentu. Apteki pozbawione możliwości rozwoju będą też miały słabszą pozycję negocjacyjną na rynku - podmiot prowadzący cztery apteki (według poselskiego projektu jeden właściciel będzie mógł posiadać maksymalnie cztery placówki) ma bowiem mniejsze możliwości negocjacyjne niż podmiot prowadzący 10 lub 15 aptek.

- Przedstawiona w uzasadnieniu projektu argumentacja jest kuriozalna - podnosi się np. że większa liczba i większe zagęszczenie aptek nie powoduje większej dostępności leków, nie podając absolutnie żadnego dowodu przemawiającego za tą - dosyć fantazyjną, trzeba przyznać - tezą. Ze wszystkich dostępnych źródeł wynika bowiem wręcz przeciwny wniosek - wolna konkurencja działa na korzyść klientów (w tym przypadku pacjentów), którzy dzięki niej mogą taniej nabywać towary lepszej jakości oraz oczekiwać wyższej jakości obsługi – czytamy w stanowisku Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, w odpowiedzi na projekt ustawy.

Nieograniczona władza Izby Aptekarskiej, zamknięcie rynku dla młodych farmaceutów, ułatwienie ekspansji dla międzynarodowych koncernów to zagrożenia, które stawiają pod znakiem zapytania przyszłość rynku farmaceutycznego w Polsce. Odpowiedzi na to pytania będą szukać posłowie podczas posiedzeń komisji. Pozostaje liczyć na to, że w tych rozważaniach zwycięży interes polskich przedsiębiorców, a przede wszystkim polskich pacjentów.

Powrót na górę

Mapa strony

Biznesciti.com

O biznesie

Przydatne linki

O nas